• YouTube
  • Facebook
  • Twiter

Newsletter

Zgoda RODO

Jak wzmocnić organizm przed zabiegiem

2019-11-15

Dr hab. n. med. Dawid Murawa, specjalista chirurgii ogólnej, specjalista chirurgii onkologicznej, członek zarządu Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej, JM Rektor Wyższej Szkoły Zdrowia, Urody i Edukacji w Poznaniu. Dr Dawid Murawa przedstawia najnowsze osiągnięcia chirurgii onkologicznej i radzi, jak wzmocnić organizm przed i po zabiegu, tak aby jego skuteczność była jak najlepsza.

Fot. peoplecreations / FreepikFot. peoplecreations / Freepik

   Czy osoby, które do Pana trafiają z diagnozą nowotworową chcą jak najszybciej poddać się operacji, czy raczej się jej boją?
 
   Wiele osób, które dowiadują się, że mają nowotwór, jak najszybciej chce się go pozbyć. Wyciąć i już. Ale z drugiej strony często boją się okaleczenia, do którego może dojść w wyniku operacji onkologicznej. Zwłaszcza dotyczy to kobiet. Owszem, chcą ratować życie, więc są gotowe zgodzić się na nawet najbardziej inwazyjny rodzaj leczenia. Ale martwią się o swój wygląd po zabiegu. Czy nadal będą podobały się partnerowi? Czy będą w stanie spojrzeć na swoje odbicie w lustrze? Doskonale je rozumiem. My lekarze oczywiście w pierwszej kolejności musimy myśleć, żeby ratować pacjentów, ale powinniśmy też wziąć pod uwagę ich dalsze losy, jaka w przyszłości będzie jakość ich życia. I tu mam naprawdę dobre i uspokajające wieści. Prowadząc leczenie operacyjne radykalne, a więc z zamiarem wyleczenia pacjenta, musimy usunąć tkanki zaatakowane przez nowotwór, nawet jeśli znajdują się w widocznym miejscu. Ale! Pacjenci powinni wiedzieć, że dysponujemy dzisiaj super nowoczesnymi technikami, dzięki którym w wielu wypadkach przeprowadzamy zabiegi w sposób oszczędzający. Nawet przy sporym zaawansowaniu zmian nowotworowych, możemy zastosować takie rozwiązania, dzięki którym pozbędziemy się nowotworu, chroniąc jednocześnie jak najwięcej zdrowych tkanek.
 
   Jakie to techniki?
 
   Coraz częściej zamiast tradycyjnych, zwykle mocno okaleczających metod operacyjnych, wykonuje się zabiegi laparoskopowe. Przez niewielkie nacięcia w skórze wprowadza się specjalnie skonstruowane narzędzia, miniaturową kamerę i źródło światła. Pole operacyjne obserwujemy na monitorze komputera. W razie potrzeby możemy powiększyć określone fragmenty, lub (jeśli dysponujemy odpowiednim sprzętem i jest taka konieczność) podświetlić je światłem o określonej długości fal – dzięki temu lepiej widać, które tkanki są zaatakowane przez nowotwór, a które nie. Wiemy więc dokładnie, gdzie przeprowadzić cięcie, tak, by margines był jak najmniejszy. Podczas operacji, gdzie liczą się ułamki milimetrów można zastosować super precyzyjne roboty chirurgiczne takie jak Da Vinci. Natomiast do operacji guzów mózgu – Gamma Knife naświetlający promieniami gamma ściśle określony obszar. Aby zmniejszyć możliwość pozostawienia chorych komórek stosuje się czasami radioterapię śródoperacyjną. A jeśli rzeczywiście musimy przeprowadzić rozległy zabieg i np. usunąć całą pierś, to istnieją już bardzo zaawansowane metody rekonstrukcyjne. Możemy na różne sposoby ją „odbudować”. Kobieta po obustronnej mastektomii budzi się więc na sali pooperacyjnej z obydwiema piersiami. Widzę często w gabinecie, że kiedy opowiadam pacjentkom o takich możliwościach nowoczesnej chirurgii rekonstrukcyjnej, oddychają z ulgą. To nie jest tak, że tylko Angelina Jolie może liczyć na nowy biust po mastektomii. To naprawdę zabieg leżący w zasięgu możliwości większości pacjentek. Podobnie istotne dla panów są informacje o tym, że nawet po całkowitym wycięciu prostaty, która – w niektórych przypadkach – wiąże się z usunięciem nerwów odpowiedzialnych za erekcję, będzie można zastosować implant prącia. Dzięki niemu nadal będą mogli utrzymywać kontakty seksualne. Technika w tej chwili poszła już tak do przodu, że przecież można drukować niektóre organy czy kończyny w drukarkach 3D. Nawet jeśli jeszcze nie są doskonałe, to za jakiś czas na pewno będą. I taka wiara i nadzieja na powrót do wyglądu i sprawności sprzed choroby, nawet jeśli tylko do pewnego stopnia, są dla chorych niesłychanie ważne. Daje napęd do walki z chorobą.
 
   Mam wrażenie, że to o czym Pan mówi, dla wielu pacjentów może brzmieć nieco jak science fiction...
 
   Niestety to prawda. Często chorzy, którzy do mnie trafiają mają zdecydowanie nieaktualną wiedzę dotyczącą leczenia nowotworów – pamiętają jak leczono ich rodziców czy znajomych wiele lat temu i nie mają pojęcia, że wszystko od tamtego czasu się zmieniło. Zresztą, jak wynika z moich doświadczeń, o nowych technologiach nie słyszeli także lekarze innych specjalności, nawet chirurdzy ogólni. Standardy leczenia onkologicznego wielu narządów zmieniają się nawet co 2–3 lata. A więc lekarze, którzy nie specjalizują się w onkologii, mogą nie wiedzieć, że sposób leczenia radykalnie się zmienił, mamy o wiele większe możliwości. Pacjenci przychodzą do mnie załamani, bo usłyszeli od jakiegoś doktora, że w ich przypadku nic się już nie da zrobić. Często, na szczęście, mogę wyprowadzić ich z błędu. Ale przecież ten strach, który niosła za sobą ta wstępna diagnoza często już z nim zostaje i ma na niego fatalny wpływ. Ten człowiek nigdy nie zapomni, że od razu, na samym początku odebrano mu nadzieję. Zresztą wielu takich chorych nie pójdzie już na dalsze konsultacje do specjalistycznego szpitala, bo stwierdzą, że skoro nie ma dla nich szans, to po co mają się męczyć przyjmując chemioterapię i w ogóle zrezygnują z leczenia. Niektórzy mogą też uznać, że skoro klasyczna medycyna nie ma im nic do zaproponowania, najlepiej jest szukać pomocy u różnego rodzaju uzdrowicieli.
 
   Tak rzeczywiście często się dzieje...
 
   Niestety wiem o tym. Tymczasem prawda jest taka, że jedynie konwencjonalne, trudne, często bolesne i długotrwałe leczenie daje szansę na powrót do zdrowia. Wszystkie inne alternatywne metody, mogą być traktowane ewentualnie jako terapia wspomagająca. Nigdy zastępująca właściwą kurację. Ale oprócz braku wiedzy, także brak... pieniędzy może być przyczyną postawienia błędnego rozpoznania. W polskim systemie służby zdrowia często prowadzi się oszczędności. Nie zawsze są one, łagodnie mówiąc, przemyślane. Oszczędza się bowiem także na diagnostyce. Trafia do mnie wielu pacjentów z teoretycznie pełnym pakietem badań wykonanych w szpitalu powiatowym, postawionym rozpoznaniem i skierowaniem na leczenie. Tymczasem okazuje się, że nie przeprowadzono właśnie tego jednego, kluczowego badania, które jest decydujące przy dalszym rokowaniu i przy wyborze sposobie leczenia. Przykład: przychodzi pacjent z rakiem odbytu. Miał wykonaną kolonoskopię, USG (a czasami nawet tego badania nie ma), badania krwi i to wszystko. Tymczasem podstawowym badaniem, którego nie przeprowadzono, jest rezonans miednicy – a tylko na podstawie tych wyników jesteśmy w stanie powiedzieć czy pacjent ma przerzuty do węzłów chłonnych. Leczenie, w zależności od wyniku, będzie zupełnie inne. Drugi przykład: chory z rakiem żołądka, przychodzi z wynikiem wykonanej gastroskopii, rozpoznaniem i skierowaniem na pilną operację. Tylko, że my nie mamy prawa go zoperować zanim nie wykonamy tomografii komputerowej. Ponieważ jeśli są zmiany przerzutowe przy narządzie, to pacjent musi być automatycznie zakwalifikowany do przedoperacyjnej chemioterapii. Dopiero potem możemy wykonać operację. Dopóki więc nie uzupełnimy braków w badaniach, w ogóle nie możemy mówić o rokowaniu pacjenta ani z nim na ten temat rozmawiać. Dlatego apeluję do wszystkich osób, u których zdiagnozowano chorobę nowotworową poza centrum onkologicznym, żeby niezwłocznie udali się do specjalistycznego ośrodka na konsultacje do osoby, która się na tym naprawdę dobrze zna. A kiedy już pacjent trafi we właściwe miejsce, zacznie proces leczenia, okaże się że wszystko idzie zgodnie z planem, że są postępy, że guz się zmniejsza, przerzuty się cofają, to jest najlepszy balsam dla jego duszy. Wreszcie otrzymuje nadzieję, że chorobę będzie można pokonać. Lubię przekazywać chorym informację, że operacja była radykalna, że wycięto guz w całości. Widzę jak zmieniają się na twarzy, oczy zaczynają im błyszczeć, oddychają wreszcie pełną piersią. Oczywiście, czeka ich dalsze leczenie, ale świadomość, że odzyskało się kontrolę nad własnym ciałem, że ważny etap leczenia zakończył się pozytywnie, daje siłę do dalszej walki.
 
   Jak z punktu widzenia chirurga pacjent powinien przygotować się do operacji, tak, by przeszła jak najlepiej?
 
   To zależy od tego jaka to będzie operacja, więc zespół specjalistów zajmujących się chorym, musi przygotować go do tego indywidualnie. Ale jedną rzecz zawsze moim chorym mówię: koniecznie muszą zadbać o odpowiednie wzmocnienie organizmu zarówno przed jak i po zabiegu. Operacja przecież łączy się z podaniem silnych leków, narkozą, z przecięciem powłok skórnych i usunięciem części tkanek, z utratą krwi. To przecież ogromny szok i wyzwanie dla całego ciała, które musi rzucić na pole operacyjne, jak na pole bitwy, wszystkie siły. Dobrze więc, żeby tych sił miało jak najwięcej. Dlatego uważam, że każdy chory, który zostanie poddany takiej próbie, powinien mieć włączone specjalistyczne żywienie medyczne. Natomiast zdecydowanie jest ono potrzebne osobom najbardziej narażonym na zaburzenia odżywiania związane z leczeniem onkologiczny, a więc z nowotworami górnego odcinka pokarmowego: żołądka, przełyku i trzustki, oraz z chorymi, u których operacje będą przebiegać w obrębie głowy i szyi. I niestety, mówię to z ogromnym rozgoryczeniem, na wielu oddziałach szpitalnych chorzy nie otrzymują żadnych informacji na temat żywienia wspomagającego leczenie... Jeśli wchodzi do mnie człowiek szary, blady, ledwo trzyma się na nogach, to zanim otworzy usta, już wiem, że przyjmuje chemię i nie jest leczony żywieniowo. Jak bardzo jest ono istotne może świadczyć przypadek jednego z moich chorych – późno rozpoznany rak jelita grubego z licznymi przerzutami do wątroby, pacjent leczony praktycznie paliatywnie trzeci rok, po 40 kursach chemii, dwóch operacjach, chodzi do pracy, prowadzi firmę i kiedy przychodzi do mnie do gabinetu, jest uśmiechnięty od ucha do ucha. Ale on od samego początku otrzymuje specjalistyczne preparaty odżywcze. Niektórzy myślą, że to są jakieś zwykłe koktajle z witaminami. Tymczasem ich receptura jest opracowana na podstawie badań naukowych. Oprócz istotnego dla chorego białka, mają też substancje immunomodulujące, czyli takie, które stymulują układ odpornościowy. Mają w składzie np. nukleotydy, argininę, glutaminę, czyli substancje, które mają istotne znaczenie dla poprawy funkcjonowania organizmu w chorobie nowotworowej. I pacjent przygotowywany do dużego zabiegu operacyjnego, w trakcie chemio- czy radioterapii dzięki takiemu wsparciu może zdecydowanie lepiej funkcjonować. Dlatego każdy pacjent, który do mnie trafia, obojętnie czy schudł 1 kg czy 50, dostaje ode mnie leczenie żywieniowe. Proszę, żeby założył zeszycik i codziennie o tej samej porze wpisywał swoją wagę. Potem chorzy przychodzą do mnie przed operacją zadowoleni, ponieważ np. przybrali na wadze 2 kg. Wówczas wiadomo, że w organizmie zatrzymał się proces niszczenia tkanek na rzecz stymulacji organizmu. A więc on odbudowuje się mimo choroby nowotworowej.
 
Rozmowa z książki „Siła życia. Podaj dalej…”
Doroty Mirskiej-Królikowskiej
GPO 4/2019

Autor tekstu:

» powrót

©2024 Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych

Projekt i wykonanie: Net Partners