Głos Pacjenta Onkologicznego Nr 5/2019 (38)

16 „Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, październik 2019 Projekt realizowany ze środków PFRON Moja historia Katarzyna Kozak jest pacjentką po leczeniu chłoniaka Hodgkina. Chorobę zdiagnozowano u niej późno i w ciężkim stanie zdrowia, ponieważ lekarz rodzinny i inni specjaliści zlekceważyli pierwsze objawy. Leczenie przebiegło na szczęście szybko i sprawnie, dzięki wiedzy i zaangażowaniu lekarza prowadzącego, a także traktowaniu przez Kasię powrótu do zdrowia w kategoriach zadaniowych. Choroba, choć była trudnym doświadczeniem, wniosła także pozytywne zmiany. Zaczęłam traktować powrót do zdrowia w kategoriach zadaniowych Chłoniaka Hodgkina zdiagnozowa- no u mnie siedem lat temu. Objawy towarzyszyły mi jednak długo wcze- śniej, ok. trzech lat przed leczeniem. U większości pacjentów chorujących na ten rodzaj nowotworu zazwyczaj powiększają się tzw. węzły chłonne obwodowe – zlokalizowane np. pod pachami, nad obojczykami czy na szyi. Chorzy wyczuwają te zgrubienia i bar- dzo często w parę tygodni po pierw- szych objawach trafiają na leczenie. W moim przypadku powiększyły się jedynie węzły chłonne znajdujące się w klatce piersiowej, dlatego zostałam zdiagnozowana bardzo późno, kiedy masa nowotworu osiągnęła rozmiar 16 cm na 14 cm na 10 cm. Przez pierwsze lata jedynym ob- jawem, jakiego doświadczyłam, był świąd skóry. Swędziały mnie na po- czątku okolice stawów – kostki i łokcie. Pojawiły się też tam zmiany, przypomi- nające łuszczycę. Leczyłam się u der- matologa, potem u alergologa, a kiedy doszedł objaw wtórny – duszności, le- karz poradził mi skorzystanie z usług psychologa lub psychiatry. Bo przecież, jak ktoś się drapie i nie może oddychać, to najprawdopodobniej jest to objaw na tle nerwowym. W moim przypadku tak nie było. W pewnym momencie zaczę- łam podważać to, czego doświadczam. Radziłam sobie z dolegliwościami tak, że prawie uwierzyłam, że to co odczu- wam, to nie dzieje się naprawdę, tylko tak mi się wydaje. I funkcjonowałam w takim przekonaniu przez ponad rok. Wraz z postępem choroby moje co- dzienne funkcjonowanie ulegało stop- niowemu pogorszeniu, na parę miesięcy przed diagnozą nie mogłam już spać i drapałam się niemal non stop. Trafi- łam do lekarza, kiedy czułam się już tak źle, że nie mogłam przejść paru kroków ze względu na duszności. Wystarczył rentgen, potem wszyst- ko szybko się potoczyło – dodatkowe badania, biopsja. Pamiętam, jak mój lekarz prowadzący, kiedy pierwszy raz mnie zobaczył, klasnął w dłonie i się ucieszył, że jestem rekordzistką, jeśli idzie o rozmiar guza. Mi było trochę mniej wesoło, ale na szczęście szybko mnie uspokoił, że nawet z tak dużym guzemmam dużą szansę na wyleczenie. Chłoniak Hodgkina dobrze reaguje na chemioterapię i pacjenci mają duże szanse na powrót do zdrowia. W ramach leczenia przyjmowałam cytostatyki, miałam również radiote- rapię. Leczenie było krótkie, ale bardzo intensywne. Bywało różnie – wypadły mi włosy, miałammdłości i wiele razy wymiotowałam, czułam się osłabio- na, bolały mnie kości, były też dni, podczas których moje białe krwinki odpowiedzialne za odporność, były doszczętnie zniszczone przez che- mioterapię. Nie mogłam spotykać się ze znajomymi, wszystko w domu dezynfekowałam i wychodziłam na zewnątrz tylko kilka razy w miesiącu, kiedy podnosiła mi się odporność. Byłam w dobrej sytuacji pod kątem zawodowym, ponieważ w trakcie le- czenia cały czas pracowałam. Kilka lat wcześniej zaczęłam pracować zdalnie z domu i dzięki temu choroba nie wpły- nęła znacznie na mój styl życia – nie li- cząc ograniczeń związanych z brakiem odporności. Tak jak do tej pory – co- dziennie musiałam wstawać rano, żeby pracować. Oczywiście nie byłam tak wydajna jak wcześniej, ograniczyłam liczbę zleceń, ale mimo tego czułam, że mi to bardzo pomaga w radzeniu sobie z chorobą i leczeniem. Już na samym początku, zaraz po dia- gnozie, zaczęłam traktować powrót do zdrowia w kategoriach zadaniowych. Współpracowałam z lekarzem prowa- dzącym, który był dla mnie kopalnią wiedzy na temat choroby i leczenia. Korzystałam również ze wsparcia psy- choonkologa pracującego w klinice. Okazało się ponadto, że mam wokół siebie dużo życzliwych osób, które do- dawały mi sił w powrocie do zdrowia. W grudniu 2019 roku minie siedem lat od zakończenia leczenia. Z tej per- spektywy widzę, że choroba miała duży wpływ na moje życie – zmieniła moją perspektywę, cele i oczekiwa- nia. Odkryłam nowe zainteresowania i postanowiłam zmienić swój zawód. Skończyłam studia podyplomowe z psychoonkologii i w 2020, jeśli wszyst- ko pójdzie dobrze, otrzymam dyplom psychologa. Możliwe, że będę w przy- szłości pracować w nowym zawodzie i wspierać pacjentów onkologicznych, ponieważ wiem z doświadczenia, że taka pomoc jest na wagę złota.

RkJQdWJsaXNoZXIy NDk0NjY=