Głos Pacjenta Onkologicznego Nr 1/2020 (40)
Moja historia Projekt realizowany ze środków PFRON „Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 1, luty 2020 14 Kiedyś Iskierka pomogła Oskarowi, dziś On pomaga innym Do dziś pamiętam słowa lekarza, gdy siedziałem z mamą w gabinecie lekarskim. „Pani syn ma raka. Może umrzeć” – dokładnie tak powiedział. Z płaczem wybiegłem do taty, na kolana. To było załamanie. W walce z chorobą bardzo dużą rolę odgrywali rodzice, rodzeństwo, rodzina. Na równi z Fundacją ISKIERKA, która wspierała nie tylko mnie, ale i rodziców. Oni też tego bardzo potrzebowali. Dzisiaj ja staram się pomagać innym – mówi Oskar Zarański z Bytomia, dziś wolontariusz i przyjaciel ISKIERKI. Była końcówka 2005 roku. Oskar miał wtedy sześć lat. – Mieliśmy się udać na rutynowe szczepienia. Tata zauważył, że nie potrafię unieść szklanki lewą ręką. A to był wynik tego, że guz już bardzo naciskał na korę. I zaczynał się niedo- wład – opowiada chłopak. Uznano, że szczepienie trzeba przełożyć, a zamiast tego chłopiec zos- tał wysłany na badania. Pojechali do szpitala. Diagnoza: guz mózgu. Szybko trafił na stół operacyjny. W styczniu 2006 roku przeszedł dwie operacje wycięcia guza oraz cykl chemioterapii. Leczenie okazało się skuteczne, bowiem po specjalistycznych badaniach stwier- dzono całkowitą remisję guza. Oskar mógł wrócić do domu i szkoły. Niestety, podczas badań kontrolnych w 2010 roku okazało się, że choroba powróciła. Cieszę się, że mogę żyć – Jako młody człowiek nie do końca ro- zumiałem świat. Na pewno był moment zawahania i kotłujące się z tyłu głowy myśli „dlaczego ja?”. Ale szybko zanikły. I skupiałem się przede wszystkim na tym, aby iść cały czas do przodu i cieszyć się każdym kolejnym dniem – mówi dziś dorosły już Oskar. Izabela Zarańska, mama Oskara, nie ukrywa, że było ciężko. – Słabość była, wiadomo. Pojawiała się na różnych etapach choroby. Było ciężko. Wtedy płakało się w toalecie czy do poduszki. Ale dzieciaki powodują w nas, rodzicach, że nie można się przy nich „wysypać”. Bo one, przy tych wszystkich dolegli- wościach i kłodach, które po drodze się pojawiają, mają niesamowitą chęć wal- ki, życia. To są tacy mali bohaterowie, którzy nam, rodzicom, dodają wiele energii i siły, byśmy potrafili z tym wszystkim się zmierzyć. To koło wzajem- nie się napędzało – mówi wzruszona. Ale wtedy całe życie rodzinne było pod- porządkowane chorobie Oskara. – Mam jeszcze dwójkę starszych dzieci, które, na szczęście, przy pomocy innych osób z rodziny, mogły zająć się sobą. Ja zostałam z Oskarem na oddziale. Ży- cie musiało się jakoś toczyć. Pamiętam, że na początku choroby Oskara nie chciałam wychodzić do domu. Był lęk, że coś się może wydarzyć – przyznaje. I wspomina: – Trochę tego czasu spędzi- liśmy, najpierw na neurologii, potem na onkologii. Szpital był naszym drugim, a czasami pierwszym domem. Był okres, że pozostałe dzieci odwiedzały nas w szpitalu. W tym trudnym czasie doświadczyliśmy też przyjaźni, które zostały zawiązane na całe życie. Bardzo wartościowych. Spotkaliśmy ludzi, z którymi zawsze możemy porozmawiać i na nich liczyć. To działa oczywiście w obie strony. Przy tych wszystkich złych momentach znaleźliśmy też takie promyki, jak chociażby ISKIERKĘ – podkreśla Izabela Zarańska. ISKIERKA pomaga zapomnieć o chorobie Fundacja ISKIERKA w życiu Oskara i jego rodziny pojawiła się praktycznie od razu, gdy znalazł się na oddziale onkologicznym. – Pomagali mi zapom- nieć o chorobie choć na bardzo krótką chwilę – wspomina chłopak. – Można powiedzieć, że zaczęliśmy dorastać z ISKIERKĄ – mówi mama Oskara. – Po operacjach neurochirur- gicznych trafiliśmy od razu na oddział onkologiczny i pani ordynator opowie- działa nam o ISKIERCE. I zapropono- wała wyjazd na ich obóz. Oskar był w słabiutkim stanie, po dwóch operac- jach, zaczął chemioterapię. Ale pani or- dynator zgodziła się na ten wyjazd. Ten tydzień wiele mu dał – dodaje.
RkJQdWJsaXNoZXIy NDk0NjY=