Głos Pacjenta Onkologicznego Nr 3/3030 (42)
Temat numeru „Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 3, czerwiec 2020 5 Projekt realizowany ze środków PFRON wynika, system nie jest demokratyczny dla pacjenta, po- nieważ jedno badanie można zrobić, a drugie nie. Diagnosty- ka dotycząca zachorowań w kierunku raka jelita grubego jest w związku z tym łatwiejsza niż w kierunku innych nowotwo- rów. To jest kuriozalne, ponieważ w mojej ocenie powinno być tak, że my kierujemy na badanie, a płatnik za nie pła- ci. Tak byłoby prościej. Nie byłoby wtedy żadnego kłopotu. Pacjent miałby wykonane badania dużo wcześniej, nie mu- siałby czekać na skierowania do innego specjalisty niż lekarz rodzinny. Pamiętajmy, że w chorobach nowotworowych liczy się czas, a wczesne wykrycie raka daje szanse na całkowite wyleczenie. Czy karta DiLO ułatwia i skraca wykrycie nowotworu, choć lekarz rodzinny tylko podejrzewa raka i może wyko- nać takie badania, jakie ma w koszyku badań gwaranto- wanych? Tak, ułatwia. Trzeba to powiedzieć. To jest najszybsza droga, kiedy mamy podejrzenie, a nie mamy szerszej diagnostyki, ale jakieś badania, zrobiliśmy pacjentowi np. USG brzucha, gdy coś wygląda niepokojąco w wątrobie. Wtedy tylko na pod- stawie tej szybkiej diagnostyki wystawiamy kartę DiLO. Oczywiście, karta DiLO jest ułatwieniem, natomiast nie zaw- sze jest wystawiana. Jeśli pacjent przychodzi z niecharaktery- stycznym bólem głowy, trzeba próbować go różnicować, ale w ramach POZ nie można takich badań wykonać. Badania w POZ nie wskażą dalszego kierunku działania, dopóki nie wykona się tomografii czy rezonansu. W niektórych choro- bach nowotworowych karta DiLO się sprawdza, ale są takie, w których nie działa. Jeśli mam pacjenta z podejrzeniem raka płuc, wykonuję mu prześwietlenie rentgenowskie – ponieważ tomografii nie mogę wykonać – i natychmiast wystawiam mu kartę DiLO, ale kiedy przychodzi pacjent z bólem głowy, to mam problem, a takich pacjentów jest dużo. Wykonuję mu badanie kręgosłupa, badanie zatok, wysyłam go do la- ryngologa, ogólnie wszystko jest dobrze. Niestety, po tomo- grafii zleconej przez specjalistę, okazuje się, że ma w głowie guza wielkości dwóch piłek tenisowych. Zanim mu zrobię kilka badań, ten pacjent czeka i guz się rozrasta; w zależności od jego charakteru rozwija się wolniej lub szybciej. Lepiej byłoby mieć narzędzia blisko, w swoim koszyku, którymi można się posługiwać, a poza tym mieć kartę DiLO. Byłbym za tym, żeby takie narzędzia, jak dodatkowe badania, albo były związane z procesem koordynacji opieki i lekarz mógłby pilnie kierować na nie pacjenta do współpracującego z nim lekarza specjalisty, albo sam miał te narzędzia, żeby szyb- ko wykonać te badania. Sprawa jest skomplikowana. Lepiej mieć dużo narzędzi i nimi dysponować, niż mieć te narzędzia rozproszone. Jak widać na przytoczonych wyżej przykładach, dostęp do badań specjalistycznych, refundowanych przez NFZ w ramach diagnostyki nowotworów u lekarza rodzinnego nie przeszkadzają karcie DiLO. To mogłyby być dwie różne ścieżki diagnostyki w zależności od rodzaju nowotworu. Czy jest jakaś procedura przekazywania do leczenia pa- cjenta, u którego lekarz rodziny zdiagnozował nowotwór? To wszystko jest, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że zależy od tego, jaka jest placówka podstawowej opieki i czy nad tym pacjentem ktoś się pochyla czy nie. System tego bowiem nie reguluje. To nie jest tak, że gdy dajemy kartę DiLO pacjen- towi i pomagamy mu znaleźć odpowiednią placówkę czy specjalistę, to jesteśmy bardziej honorowani, za to działanie. Dlatego to jest już sprawa kultury medycznej. Apeluję o to, żeby były zapisy lub działania, które kulturę medyczną na tym podstawowym etapie mogłyby wzmacniać. Myślę, że jest dobrym obyczajem, i zwykle tak jest, że w przypadku pacjentów z podejrzeniem lub diagnozą nowotworu udzielamy tych rad. Ja tak robię. Nie mogę odpowiadać za cały POZ, ponieważ podejrzewam, że jest różnie. Myślę, że nie jest regułą, że ktoś da kartkę pacjentowi z diagnozą raka i powie mu – Do widzenia . Myślę, i mam nadzieję, że raczej w takiej sytuacji, lekarze zachowują się w porządku. Nie jest to może za każdym razem umówienie pacjenta do innego leka- rza na konkretną godzinę, ale polecenie dobrego specjalisty, do którego trzeba się zgłosić. Mamy doświadczenie i wiedzę na temat terminówwośrodkach i dzielimy się nią z pacjentem, z czego chory często korzysta. Rozmawiamy też często z rodziną. Systemowo nie ma takiego obowiązku, że musimy pacjentowi wskazać konkretne miejsce. Na pewno też nie narzucamy specjalisty czy ośrodka, ale staramy się pomóc w tej trudnej sytuacji. Kiedy pacjent jest pod opieką onkologa i jego lekarz ro- dzinny, został poinformowany o tym przez chorego lub jego rodzinę czy przez szpital, to w jakim zakresie może Pan na tym etapie choroby pomóc swojemu pacjentowi? Jak wygląda współpraca lekarza rodzinnego i onkologa? Teoretycznie informacja zwrotna powinna być normalną rzeczą. Nie zawsze pacjent otrzymuje informację, że z wypi- sem ze szpitala ma też się pokazać u lekarza rodzinnego. My, lekarze POZ, zwracamy bardzo uwagę na dokumen- tację, lekarze specjaliści onkolodzy też, ale nie mają takiego obyczaju, żeby nas informować o chorobie naszego, na tym etapie już wspólnego pacjenta. Mają obowiązek przekazać nam raz do roku informację zwrotną, ale generalnie dają wy- druk z wizyty pacjenta, co jest trochę czymś innym. Wydruk z wizyty może nie zawierać jakichś wskazań na przyszłość, co jest konieczne przy wypisywaniu leków refundowanych. Powinniśmy mieć taką informację, ponieważ jesteśmy za- leżni od NFZ. Wypisujemy ten lek, ale leczy nim onkolog. Bardzo często jest tak, że onkolog leczy, ale tego leku nie wypisuje, więc tym bardziej powinna być informacja zwrot- na, ponieważ onkolog w tej sytuacji powinien napisać co le- czy, czym leczy i jak to stosować i taka informacja powinna dotrzeć do lekarza rodzinnego. Nie ma opracowanej formy współpracy. Onkolog bardzo często nie wypisuje przeciw- bólowych leków opioidowych, nie zawsze informuje o dzia- łaniach niepożądanych stosowanej terapii onkologicznej i wtedy pacjent jest trochę zagubiony. My tym pacjentem się zajmujemy, ponieważ jeśli pacjent leczy się u onkologa, to nie oznacza, że nie będzie go u nas. Jeśli pacjent po leczeniu szpi- talnym odbywa kontrole u onkologa, my wypisujemy mu np. zamówienie na zaopatrzenie ortopedyczne, recepty na leki, zwolnienia, dokumenty dotyczące otrzymania renty czy po- mocy społecznej, prowadzimy szczepienia, leczymy choroby pozaonkologiczne, wykonujemy część badań. Jest to dobry kierunek pod warunkiem dobrej praktyki i współpracy. Przez 5 lat pacjent z chorobą nowotworową jest pod opieką onkologa. Później uznaje się, że leczenie jest zakończone, ale nie zawsze tak jest, np. kobiety z hormonozależnym rakiem
RkJQdWJsaXNoZXIy NDk0NjY=