• YouTube
  • Facebook
  • Twiter

Newsletter

Zgoda RODO

Światowy Dzień Raka Płuca

2020-08-01

1 sierpnia obchodzimy Światowy Dzień Raka Płuca - nowotworu, na który najczęściej chorują i z powodu którego najczęściej odchodzą pacjenci onkologiczni na całym świecie.

Fot. Freepik Fot. Freepik

Mimo że w ostatniej dekadzie nastąpił ogromy postęp w leczeniu raka płuca, wprowadzono nowe cząsteczki, dzięki którym rak płuca z choroby śmiertelnej staje się chorobą przewlekłą, jest to nadal jeden z ważniejszych problemów medycznych i społecznych. Jak wielka jest jego skala świadczy fakt, że w naszym kraju dotyczy on blisko 25% chorych na nowotwory. Z tego powodu rak płuca stał się priorytetem działań Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych na 2020 r.

W Polsce odnotowujemy co roku 21 500 nowych przypadków zachorowań na raka płuca. Jeszcze wyższa jest umieralność, wynosząca aż 22 500 zgonów rocznie. Jednym z celów Narodowej Strategii Onkologicznej na najbliższe lata jest zwiększenie wskaźnika 5.letnich przeżyć wśród chorych na nowotwory w Polsce do poziomu europejskiego. Osiągnięcie tego celu nie będzie możliwe bez poprawy przeżyć 5.letnich wśród chorych na raka płuca, którzy stanowią ¼ populacji pacjentów onkologicznych w Polsce.

Zwiększenie liczby przeżyć 5.letnich wśród chorych na raka płuca, nie będzie łatwe. Wymaga to bowiem zdecydowanych i szybkich działań w zakresie diagnostyki i leczenia, a zwłaszcza dostępu do diagnostyki molekularnej oraz innowacyjnych terapii celowanych, immunoterapii i leczenia skojarzonego z zastosowaniem radioterapii. W tych działaniach trzeba wziąć pod uwagę fakt, że rak płuca jest specyficznym nowotworem, który rozwija się w sposób błyskawiczny, co skutkuje tym, że pacjenci z tym nowotworem mają niewiele czasu na rozpoczęcie leczenia, zwykle 8, a nawet 6 tygodni w przypadku raka drobnokomórkowego. W raku płuca czas jest więc czynnikiem decydującym o powodzeniu leczenia.

Aby leczenie było skuteczne, konieczne jest postawienie właściwej diagnozy, a potem rozpoznanie podtypu nowotworu. Z tym mamy wiele problemów. Począwszy od niechęci lekarzy rodzinnych do wystawienia karty DiLO, która powinna gwarantować pacjentowi szybką ścieżkę diagnostyki i rozpoczęcia leczenia, przez wstępną diagnostykę, kończącą się na biopsji i często na niekierowaniu pacjenta na specjalistyczne badania diagnostyczne (EBUS,EUS), po trwające wiele tygodni badania molekularne, wędrownie bloczków parafinowych, które w końcu giną lub nie pozostaje z nich żaden skrawek tkanki i trzeba pobrać ją powtórnie. Wszystko to zmniejsza szanse pacjentów z rakiem płuca na rozpoczęcie innowacyjnego leczenia i nic dziwnego, że zdesperowani lekarze widząc pogarszający się stan chorego ordynują mu chemioterapię, licząc na to, że chory przetrwa do drugiej linii leczenia i dostanie nowoczesną terapię. Podobnie dzieje się w badaniach klinicznych, gdzie chorzy nie kwalifikujący się do danego badania, są w niektórych ośrodkach, kwalifikowani do kolejnych badań i nie rozpoczynają leczenia, a czas płynie i ich szanse maleją.

Co więc trzeba zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy i nie skończyć tylko na narzekaniu. Po pierwsze, uczulić lekarzy POZ do szybkiej reakcji, jeśli mają jakiekolwiek podejrzenia raka płuca u pacjenta. Tutaj praktyką powinno być wystawianie karty DiLO lub w trybie pilnym kierowanie pacjenta do specjalistycznej placówki, gdzie jest pulmonolog i - podkreślam - onkolog.

Po drugie, nie kończyć wstępnej diagnostyki na biopsji (zwłaszcza cienkoigłowej), nawet w sytuacji, kiedy badanie patomorfologiczne nie wykaże raka. Jak wiemy, nie zawsze uda się w czasie biopsji pobrać tkankę w miejscu, gdzie są komórki rakowe, które są widoczne dopiero w specjalistycznych badaniach obrazowych. Tu chcę zaznaczyć, że otrzymujemy zgłoszenia od bliskich pacjentów, u których nie wykryto raka w biopsji i nie rozpoczęto leczenia onkologicznego, a po kilku miesiącach ich bliski chory zmarł. Poza tym ciągle czekamy na upowszechnienie patomorfologicznych raportów synoptycznych, aby ocena tkanki została przeprowadzona prawidłowo. Pilotaż KSO wykazał jak jest to ważne. Dotychczasowe doświadczenia pacjentów pokazują też, że chory z podejrzeniem raka płuca powinien być diagnozowany w szpitalu, gdzie jest nie tylko pulmonologia, ale torakochirurgia i zatrudniony jest onkolog. Niestety zdarza się, że chory, u którego nie rozpoznano nowotworu w wyniku błędnej diagnozy, a jego stan kliniczny wskazuje na zaawansowaną chorobę płuca, leży bez leczenia w placówkach pulmonologicznych i de facto NFZ płaci szpitalowi za hospitalizację.

Po trzecie, jeśli zostanie zdiagnozowany rak płuca, trzeba przeprowadzić w jak najkrótszym czasie badania molekularne i na ich podstawie rozpocząć u pacjentów właściwe leczenie. Niestety wykonanie w Polsce badań molekularnych u pacjentów z rakiem płuca, i to w jak najkrótszym czasie, jest bardzo trudne. Niewiele placówek leczących chorych z tym nowotworem ma własne laboratoria, w dodatku powinny być to akredytowane laboratoria, pracujące w oparciu o certyfikowane odczynniki. Poza tym ciągle budzi wątpliwości sposób rozliczania wykonania tych badań. Szpitalom bardziej opłaca się wykonywać badania sekwencyjne (począwszy od poszukiwania najczęściej występujących mutacji), a nie w ramach jednego panelu. To przedłuża czas wykonania badania i zmniejsza szanse chorych na dostanie nowoczesnego leczenia. Sposobem na rozwiązanie tego problemu byłoby też zbudowanie w Polsce regionalnej sieci (7 placówek) specjalistycznych laboratoriów diagnostyki molekularnej, tym bardziej, że mamy wielu młodych specjalistów w tej dziedzinie. Takie laboratoria od lat funkcjonują we Francji. W ramach Funduszu Medycznego powinny się znaleźć środki na ich stworzenie w Polsce.

Tam, gdzie mamy kompleksową opiekę nad pacjentem z rakiem płuca ze sprawnie funkcjonująca diagnostyką, gwarantującą wykonanie badań w określonym czasie i zgodnie ze standardami, ma sens i uzasadnienie prowadzenie leczenia innowacyjnego. Portfolio leków dla pacjentów z rakiem płuca także w Polsce stale się poszerza. Nie zapewnia ono jeszcze takiej dostępności do nowoczesnego leczenia, jaką mają chorzy na raka piersi, gdzie od zeszłego roku możemy mówić o dorównaniu europejskim standardom. Dobrze przedstawiają się też perspektywy leczenia chorych na chłoniaka Hodgkina, bowiem na wrześniowej liście znajdzie się najprawdopodobniej lek dla najbardziej opornych na dotychczasowe leczenie pacjentów. Mamy także nadzieję na domknięcie programów dedykowanych chorym na czerniaka, którzy czekają na leczenie w adjuwancie.

Nasza lista leków najbardziej potrzebnych dla pacjentów onkologicznych i hematoonkologicznych jest długa i nie pomija ona żadnej grupy chorych. Od początku roku niezmiennie figurują na niej na pierwszym miejscu leki dla chorych na raka płuca. Jest ich aż 6. Z tej liczby leków, jak wiemy, tylko jeden wejdzie do refundacji. Dla pacjentów z rakiem płuca, gdzie czas biegnie jeszcze szybciej, prawdziwym dramatem było niepojawienie się z powodu pandemii koronawirusa kolejnych list refundacyjnych. Niektórzy z nich bezpowrotnie stracili szanse na wyleczenie czy przedłużenie życia. Jak podkreślają lekarze większe obawy niż zakażenie COVID-19 budzi to, że chorzy nie otrzymają właściwej opieki, że zwiększy się chorobowość i może zwiększyć się śmiertelność z powodu podstawowej choroby nowotworowej. Pandemia koronawirusa nie może być więc wymówką do zaprzestania leczenia. Nie można więc także przerwać prac nad wdrożeniem nowego modelu organizacyjnego kompleksowej i skoordynowanej opieki nad pacjentami z rakiem płuca, których zakończenie przewidziane jest w tym roku.

Wczoraj na Twitterze zobaczyliśmy zdjęcie ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego i wiceministra Macieja Miłkowskiego odpowiedzialnego za politykę lekową, pracujących nad wrześniową listą refundacyjną, której projekt ma być opublikowany pod koniec przyszłego tygodnia. To bardzo dobra wiadomość dla pacjentów onkologicznych, wśród których ostatnio rozpowszechniano informacje budzące niepokój u wielu chorych o mającej nastąpić katastrofie w polskiej ochronie zdrowia. Straszenie pacjentów i tworzenie apokaliptycznych wizji, braku całkowitego braku dostępu do leczenia, to specjalność niektórych agencji, których działalność przez większość doświadczonych liderów organizacji pacjentów, jest właściwie odczytywana.

Aby rozwiać niepokój wśród pacjentów, Krystyna Wechmann - prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych wystosowała list do premiera Mateusza Morawieckiego. Jak widać odzew był natychmiastowy – Ministerstwo Zdrowia pracuje, wrześniowa lista refundacyjna będzie. Mamy nadzieję, że znajdzie się na niej większość oczekiwanych leków, w tym leki dla chorych na raka płuca, o których niełatwej sytuacji przypominamy z okazji dzisiejszych obchodów Światowego Dnia Raka Płuca.

Aleksandra Rudnicka
rzecznik PKPO

©2024 Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych

Projekt i wykonanie: Net Partners