Głos Pacjenta Onkologicznego Nr 3/3030 (42)

Temat numeru Projekt realizowany ze środków PFRON „Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 3, czerwiec 2020 4 zdrowia pacjenta czynnościach, ale i na wielu rzeczach, które inni mogliby robić, a bardzo często posługują się lekarzem rodzinnym. To jest np. wypisywanie recept dla pacjentów z chorobami przewlekłymi, zwolnień, skierowań do specja- listów lub na badania, zleceń na produkty zaopatrzenia me- dycznego. To mogą robić pielęgniarki czy asystenci medy- czni, a robią lekarze rodzinni. Leczymy wszystko to, z czym pacjent do nas przyjdzie. Jesteśmy na pierwszej linii leczenia, walki o zdrowie pacjenta. Pacjent przychodzi do nas z wielo- chorobowością, z wieloobjawowością. Pacjent nie mówi: Dzień dobry, ja przyszedłem teraz do neurologa czy derma- tologa , tylko przychodzi do lekarza rodzinnego. Jeżeli lekarz ma poczucie, że jest specjalistą medycyny rodzinnej, to może i ma prawo rozpocząć działanie i leczenie w bardzo szerokim zakresie. Tylko w dalszym ciągu pozostaje pytanie, czy sys- tem to zauważa? Łatwiej lekarzowi rodzinnemu dać kartkę do okulisty czy dermatologa niż samemu leczyć, ale przecież tak nie powinno być. System powinien motywować lekarza, także finansowo do tego, żeby tak się działo. Jeżeli ten lekarz podchodzi do tego zawodu z wyjątkową pasją, to nie będzie rzucał kartkami papieru, tylko będzie leczył swoich pa- cjentów najbliżej ich miejsca zamieszkania, a nie wysyłał ich z byle drobiazgiem do specjalisty wiele kilometrów od domu. Pod opieką lekarzy rodzinnych jest także liczna grupa pacjentów onkologicznych. Niestety na studiach, nauka o nowotworach obejmuje niewiele godzin. Czy uważa Pan doktor, że lekarze rodzinni są w zbyt wąskim zakresie kształceni w dziedzinie onkologii? Moim zdaniem, nie jest wcale tak źle. Studia rzeczywiście przewidują zajęcia z onkologii w niewielkiej liczbie godzin, ale trudno powiedzieć, że w bardzo wąskim zakresie. Onko- logia jest dyscypliną oddzielnie traktowaną, w sposób wy- biórczy, ale jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie kliniki, które odwiedza student, przyszły lekarz, to będziemy mieli do czynienia z bardzo szerokim wachlarzem nowotworów. Każdy z nas przechodzi przecież specjalne bloki, nie tylko na internie i pediatrii, ale właśnie na ginekologii, urologii, na hematologii itd., a wszędzie tam też spotyka pacjentów onkologicznych. Nie jest aż tak bardzo źle, żebyśmy byli nie- douczeni. Te studia są może mało praktyczne, ale to jest niestety problem studiów medycznych w Polsce, że są one bardzo teoretyczne, a mało praktyczne. W związku z tym, jeśli chodzi także o onkologię lekarz ma wiedzę, ale bardzo teoretyczną, w niewielkim stopniu popartą praktyką. Nato- miast w specjalizacji medycyny rodzinnej jest dział dotyczący onkologii. Myślę, że dodatkowo powinniśmy się kształcić, tak jak wszyscy, ale nie jest tak źle, jak się twierdzi z wiedzą lekarzy rodzinnych w zakresie chorób nowotworowych. Jednym z zadań lekarza rodzinnego jest promowanie zdrowego stylu życia i profilaktyka, także onkologiczna. Co z kolei w tym zakresie możecie zaproponować swoim pacjentom od najmłodszych do najstarszych? Jakie bada- nia profilaktyczne? System jest niestety tak skonstruowany, że mówi o profilak- tyce, ale nie mówi, jakimi narzędziami należy ją rozwijać, nie do końca precyzuje pewne rzeczy. W ramach profilaktyki chorób nowotworowych prowadzonych jest kilka rodzajów programów. Część z nich, jak zakłada system, powinna być realizowana w ramach POZ, ale nie jest, ponieważ te pro- gramy – nawet jeśli są dodatkowo płatne – są bardzo czaso- chłonne, bardzo trudne praktycznie do wykonania. Lekarze rodzinni wolą więc prowadzić profilaktykę na własny sposób, a nie podejmować się realizacji złożonych, opracowanych przez biurokratów, a nie praktyków programów. Nie ma narzędzi ogólnokrajowych do realizacji programów pro- filaktycznych, które byłyby wpisane w konieczność działań w podstawowej opiece zdrowotnej. My prowadzimy profi- laktykę nakierowaną bezpośrednio na każdego, indywidual- nego pacjenta. Lekarz rodzinny, jeżeli ma więcej czasu, może i przekazuje swojemu pacjentowi wiedzę na temat zdrowego stylu życia i zachęca go do badań profilaktycznych. To jest naj- częściej prosty przekaz, dotyczący obecnie ogólnie znanych zasad, które zresztą z punktu widzenia zdrowia publiczne- go są najlepsze, np. – Nie pal papierosów, bądź aktywny fizycznie. Wydaje się to proste, ale nie jest wcale takie złe. Przede wszystkim dosyć skuteczne, pod warunkiem, że będzie powszechne i ten przekaz będzie wszechobecny w przestrzeni społecznej, nie tylko w gabinecie lekarza ro- dzinnego, ale także w szkole, w mediach. Niestety tak nie jest. Jesteśmy niestety nastawieni na medycynę naprawczą, a nie budowanie postaw prozdrowotnych u Polaków. Powin- ny istnieć bardzo sensowne programy profilaktyczne, uzgod- nione ze środowiskiem, zakotwiczone w POZ i bardzo dobrze wykonywane. Wtedy miałoby to sens. Przejdźmy do diagnostyki. Przy podejrzeniu choroby nowotworowej, zwłaszcza kiedy ona jest rzadka, a wiele nowotworów jest chorobami rzadkimi, także brakuje narzędzi. Jakie lekarz rodzinny ma w koszyku badania gwarantowane przez NFZ, które pozwalają na szybkie postawienie wstępnej diagnozy czy choćby podejrzenia nowotworu, co jest kluczowe w rokowaniu takiego pa- cjenta? Przede wszystkim, zanim powiemy o badaniach, powiedział- bym dwa zdania o czujności onkologicznej i konieczności dobrego badania podmiotowego i przedmiotowego pacjenta, co jest rzeczą najważniejszą. Musimy mieć na to czas, musimy znaleźć ten czas, nic tego nie zastąpi. Nie możemy zacząć od wysublimowanego badania, jeśli nie zrobimy dokładnego wy- wiadu i nie zbadamy dokładnie fizykalnie pacjenta. Ale jeżeli już zbadamy, to powinniśmy w mojej ocenie, mieć narzędzia i pieniądze, żeby można było diagnozować pacjenta jak naj- szerzej, jak najbliżej domu pacjenta. Jeżeli podejrzewam u pacjenta np. guz mózgu i muszę wykonać mu w tym celu tomografię komputerową czy rezonans magnetyczny, nie mam możliwości wykonania go bezpośrednio ze swoich środków, więc muszę chorego skierować szybko, na cito do specjalisty neurologa czy neurochirurga lub ewentualnie zakładam mu kartę DiLO. Jeżeli nie założę tzw. „zielonej karty” i tylko na podstawie bólu głowy skieruję pacjenta do specjalisty, to będzie on czekał na wizytę u neurologa kilka tygodni czy nawet miesięcy. Mógłbym guza mózgu u pa- cjenta zdiagnozować wcześnie, bliżej domu, jeśli miałbym możliwość wykonania takiego badania z własnych środków, gdyby NFZ płacił za nie, tak jak płaci za kolonoskopię czy gastroskopię. Na te badania lekarz rodzinny może skierować, chociaż są procedurami bardziej specjalistycznymi niż po- bieranie krwi czy badanie posiewu z gardła, są one opłacane dla podmiotów, z którymi NFZ podpisał umowę. Jak z tego

RkJQdWJsaXNoZXIy NDk0NjY=