• YouTube
  • Facebook
  • Twiter

Newsletter

Zgoda RODO

Dlaczego w onkologii potrzebni są nowi specjaliści?

2019-11-15

Zapis dyskusji Dlaczego w onkologii potrzebni są nowi specjaliści? przeprowadzonej podczas panelu na VIII Letniej Akademii Onkologicznej, której tematem były m.in. działania niepożądane leczenia onkologicznego, wymagające wsparcia innych specjalistów. Przygotowanie i moderacja – red. Aleksandra Rudnicka.

Fot. FreepikFot. Freepik

Aleksandra Rudnicka – Nasz panel jest kontynuacją zeszłorocznej debaty, podczas której mówiliśmy o tym, co rozumiemy współcześnie pod słowem onkolog. Onkolog to już nie tylko radioterapeuta, chirurg i onkolog kliniczny, ale też wiele innych specjalizacji, które wkraczają do wielodyscyplinarnej opieki onkologicznej. Inni specjaliści wspierający onkologów są potrzebni, ponieważ po pierwsze mamy do czynienia z działaniami niepożądanymi leków, które mają wpływ na funkcjonowanie innych narządów czy układów, po drugie pacjenci żyją długo z nowotworami, które traktujemy już jako choroby przewlekłe, i trzeba działania niepożądane terapii onkologicznych leczyć, aby móc kontynuować podstawowe leczenie.
 
Prof. Jerzy Walecki – radiolog, konsultant krajowy w dziedzinie radiologii i diagnostyki obrazowej

   Z panem profesorem, będziemy mówić o wynikach współpracy między neurologiem, radiologiem i onkologiem. Panie Profesorze, jako radiolog zajmuje się Pan analizą, obrazowaniem zmian, które zachodzą u pacjentów onkologicznych po terapiach lekowych. Na co wskazują te zmiany, jakiego są rodzaju?

   Przez wiele lat opisując zmiany u pacjentów onkologicznych stwierdzamy razem z innymi kolegami radiologami, że zmiany, które widzimy w badaniu obrazowym świadczą o uszkodzeniu mózgu o różnym stopniu ciężkości i charakterze. Na pewno leczenie chemio- czy radioterapeutyczne nie pozostaje obojętne dla mózgu. W różnych gremiach prezentowaliśmy już taką sesję, uważając, że neuroonkologia są to nowotwory układu nerwowego, natomiast onkoneurologię należy rozumieć jako powikłanie po leczeniu nowotworów w szerokim rozumieniu. Na świecie od kilkunastu lat pojawia się wyrażenie chemo-brain i brain-toxicity. Pierwsza, duża konferencja, która poświęcona była działaniom niepożądanym leczenia w układzie nerwowym u pacjentów onkologicznych leczonych z powodu raka piersi, odbyła się w Wenecji w 2007 r. Wątkiem klinicznym tego spotkania była demencja, czyli zaburzenia poznawcze pacjentek. Wtedy już podkreślono, że jej wystąpienie nie pozostaje bez związku z terapią onkologiczną. Trzeba jasno podkreślić, że byłoby herezją, gdyby ktoś z nas, zajmujących się stykiem tych specjalności, uważał, że fakt leczenia szkodzi choremu. Wręcz przeciwnie, leczenie jest ratunkiem dla chorego i koniecznością. Trzeba mieć też świadomość, że komplikacje chemio- , radioterapii czy terapii skojarzonej są obecne i nasz cel działania jest taki, aby zwrócić uwagę na to, że chory w trakcie leczenia ma powikłania neurologiczne i ma zmiany w obrazie narządu, które potwierdzają to, że dochodzi do uszkodzenia tkanki mózgu, także rdzenia. Takim statystycznym przykładem są choroby chociażby hematoonkologiczne, gdzie stosowane chemioterapeutyki (np. metotreksat czy cisplatyna) powodują zmiany o charakterze malacji, związanych głównie z uszkodzeniem mieliny, ale także powstaniem ognisk. Leki te działają również niekorzystnie na układ naczyniowy.
 
Lek. Jarosław Kępski – kardioonkolog, Europejskie Centrum Zdrowia w Otwocku

   Panie doktorze, wiemy że nie ma terapii bez działań niepożądanych, ale trzeba rozważyć korzyść i szkodę. Wiemy, że innowacyjne terapie i leki mają zupełnie inne działania niepożądane niż klasyczna chemioterapia. Okazało się, że przełomowy lek, herceptyna stosowany w raku piersi, ma ogromne korzyści, ale też charakteryzuje się kardiotoksycznością. Czy inne leki onkologiczne też wykazują takie działanie?

   Obecnie są na topie, od 8 lat, wchodzą w użytek coraz powszechniejszy leki immunologiczne – immunoterapia nowotworów, której odkrywcy zostali uhonorowani w zeszłym roku Nagrodą Nobla. Terapia bardzo obiecująca, coraz powszechniej stosowana w raku płuca, nerki, czerniaku czy chłoniaku Hodgkina miała za zadanie wzmacniać i mobilizować naturalny układ odpornościowy do walki z nowotworem. Jak się okazało nie jest to terapia pozbawiona powikłań. Komórki zapalne, immunologiczne, wpływając na mięsień sercowy, mogą go uszkadzać i co najgorsze w tej terapii, jest to toksyczność nagła i szybko postępująca. Wobec tego, pacjenci trafiając do lekarza kardiologa z zaburzeniami rytmu, z blokami serca, blokami przewodzenia czy z zapaleniem mięśnia sercowego, stoją już nad przepaścią. Jako kardiolodzy, oprócz włączenia leczenia immunosupresyjnego, niewiele możemy poradzić. Efekt jest taki, że niestety ci pacjenci w większości giną. Chciałbym podkreślić, że terapia, która jest bardzo nowoczesna i pokłada się w niej duże nadzieje, może powodować powikłania kardiologiczne, które doprowadzają do bardzo niebezpiecznych następstw, w tym niestety nagłych zgonów pacjentów. Wobec tego uczulamy onkologów i kardiologów, którzy opiekują się pacjentami onkologicznymi, aby bardzo czujnie przyglądali się pacjentom poddawanym tym terapiom i nie bagatelizowali żadnych objawów oraz wykonywali często badanie elektrokardiograficzne, echokardiograficzne. Głównie jest to ważne w pierwszym okresie leczenia, kiedy pacjenci dostają pierwszą, drugą dawkę leku, wtedy ryzyko toksyczności jest największe.
 
Dr n. med. Joanna Czuwara – dermatolog, dermatopatolog z Katedry i Kliniki Dermatologicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego

   Skóra pacjenta onkologicznego też manifestuje swoje niezadowolenie z leczenia i terapii, pojawiają się działania niepożądane. To dotyczy zarówno leków, jak i radioterapii. Pacjenci często nie odróżniają zwykłej alergii od działań niepożądanych. Na jakie objawy powinni zwrócić uwagę zarówno pacjenci i lekarze?

   Myślę, że terapią, która zbliżyła dermatologów i onkologów, była to niewątpliwie terapia skierowana przeciwko receptorowi naskórkowego czynnika wzrostu, a więc podstawowego receptora odpowiedzialnego za funkcjonowanie naskórka i jego regenerację. Okazało się, że bardzo skuteczna terapia anty-EGFR w raku okrężnicy czy raku płuca istotnie wpływała na skórę. Tak naprawdę, każdy objaw związany ze skórą dla dermatologa jest ważny. Skóra każdego pacjenta w trakcie terapii jest w innym stanie, wymaga innej pielęgnacji i leczenia. Przy kontynuacji terapii, jeśli działania niepożądane nasilają się, to aż i tylko skóra decyduje o modyfikacji terapii, a nawet odstawieniu leku, co jest oczywiście szkodą dla terapii onkologicznej. Zajmując się skórą, potrafimy odróżnić różne objawy, czy skóra rogowacieje czy złuszcza się. W leczeniu skóry pacjentów z nowotworami, u których występują działania niepożądane terapii onkologicznych, nie tylko maści sterydowe są wskazane, ale cała gama innych leków, a także specjalistyczna pielęgnacja. Co powinno zaniepokoić, jakie objawy skórne powinny skłonić pacjenta i jego onkologa do zwrócenia się o specjalistyczną pomoc do dermatologa? Podczas współpracy z pacjentami nauczyłam się, że pacjentowi trzeba powiedzieć, że wszystko co na skórze jest nowe i pojawiło się w trakcie terapii, może mieć z nią związek. Jeśli onkolog stwierdzi, że należy skorzystać z konsultacji dermatologa, zawsze warto to zrobić. Pan doktor kardiolog wspominał o immunoterapii. W tym kontekście trzeba pamiętać o zmianach naczyniowych, które są dużym problemem diagnostycznym i terapeutycznym w dermatologii. Mogą one wystąpić podczas leczenia onkologicznego i utrudniać terapię onkologiczną. Tak więc uczulam na każdy nowy objaw, który pojawi się na skórze. Kiedy pacjent ma świadomość, że może to być związane z jego leczeniem onkologicznym i nie będzie bagatelizował najmniejszych zmian, to skłoni go to do pokazania zmiany na skórze specjaliście. Z powodu ograniczeń czasowych nie oglądamy zawsze pacjenta od góry do dołu, natomiast zdarzały się rozwinięte półpaśce u pacjenta onkologicznego, który tego nie zgłaszał, ponieważ się wstydził. Jest wiele przykładów tego typu.
 
Dr Joanna Filipowska – kierownik Zakładu Rehabilitacji w Białostockim Centrum Onkologii

   Pani doktor, pani placówka działa już długo i posiadacie duże doświadczenie w leczeniu pacjentów onkologicznych. Oprócz podstawowych działań niepożądanych leczenia onkologicznego, takich jak obrzęk limfatyczny, z jakimi nowymi problemami jako rehabilitanci się stykacie w ostatnich latach?

   Kibicuję współpracy mediów i medyków. Uważam, że taka współpraca w onkologii ma ogromne znaczenie i przekłada się bezpośrednio na leczenie naszych chorych. Rehabilitacja towarzyszy onkologom od ponad 30 lat, w tym czasie dużo się nauczyliśmy. Dr Maliszewski przypomniał nam, jak wyglądają chore kończyny, jakim dyskomfortem jest obrzęk chłonny, zwłaszcza kończyny dominującej. Na bazie doświadczenia tworzyliśmy programy, które spowodowały, że niepełnosprawność, w tym duże obrzęki, są coraz większą rzadkością u pacjentów onkologicznych. Najnowsze możliwości technologiczne mogą spowodować, że w przyszłości w ogóle ich nie będzie. Obecnie rehabilitacja dotyczy nie tylko kobiet z rakiem piersi, ale także pacjentów z nowotworami głowy i szyi, miednicy małej (nowotwory ginekologiczne i urologiczne), czerniakami, nowotworami układów nerwowych – ośrodkowym i obwodowym, a także dzieci chore na nowotwory. Problemów jest dużo, są to następstwa choroby i leczenia, między innymi polineuropatia, neuropatia. Bardzo ważna jest edukacja od początku leczenia. W tej chwili edukacja w zakresie rehabilitacji, zaczyna się już na oddziale chirurgicznym przed zabiegiem. Pacjenci leżą w szpitalu coraz krócej i wiedza przekazana przed zabiegiem jest niezwykle ważna. Edukacja polega zarówno na przekazaniu wiedzy, ale też na motywacji pacjenta do podjęcia rehabilitacji, do samodzielnego wykonywania ćwiczeń i kolejnych zaleceń. Pacjent onkologiczny boryka się z wieloma problemami, ma różne zalecenia, musi zażywać leki, dbać o skórę, ma wiele ograniczeń, a my motywujemy go jeszcze od aktywności, oczywiście nie dużej, stosownej dla niego. Niemniej jednak jest to dodatkowa, kolejna czynność dla chorego. Rehabilitacja to nie tylko fizjoterapia, ale działanie zespołowe różnych specjalistów. Kobiety z nowotworem piersi, zgłaszające się na rehabilitację są leczone w sposób zindywidualizowany, różnymi technikami chirurgicznymi i leczeniem uzupełniającym, dlatego potrzebują usprawniania dobranego do swoich potrzeb i problemów. Na co dzień nasza placówka styka się z wieloma wyzwaniami, mamy pacjentów, którzy pracują w trakcie leczenia lub chcą jak najszybciej wrócić do pracy. Są też tacy chorzy, którzy całe życie uprawiali sport i chcą nadal to robić lub odwrotnie, nie byli przed chorobą aktywni fizycznie i trzeba ich zmotywować, zachęcić, pokazać korzyści, jakie daje ruch w powrocie do sprawności po chorobie czy w czasie choroby nowotworowej.
 
Mgr inż. Iwona Sajór – kierownik Pracowni Prewencji i Leczenia Żywieniowego Nowotworów w Instytucie Żywności i Żywienia w Warszawie

   Wiadomo już, że dieta jest bardzo ważna w profilaktyce nowotworów. Natomiast nie wszyscy wiedzą, że odpowiednia dieta w trakcie leczenia onkologicznego jest w stanie, skutecznie wesprzeć leczenie i uchronić pacjenta przed pewnymi schorzeniami. Czego może dotyczyć wsparcie żywieniowe w chorobie onkologicznej?

   Zajmując się pacjentami onkologicznymi na co dzień, wiem z iloma problemami się borykają. Z badań wynika, że od 50 do 75% pacjentów onkologicznych rozwija w trakcie choroby nowotworowej różne problemy żywieniowe lub zaburzenia odżywiania. Tak naprawdę od 5 do 20% pacjentów onkologicznych ginie z powodu niedożywienia i wyniszczenia organizmu, a nie z powodu obecności samego nowotworu. Głównym problemem pacjentów onkologicznych są działania niepożądane związane z leczeniem choroby, w tym: nudności, wymioty, brak apetytu, zaburzenia rytmu wypróżnień, zapalenie błony śluzowej przewodu pokarmowego i utrata masy ciała, prowadzące do niedożywienia. Działania niepożądane terapii onkologicznych u różnych pacjentów mogą mieć różnego stopnia nasilenie. W przypadku chorych na nowotwory przewodu pokarmowego, ich występowanie jest oczywiste. Ale również pacjenci chorzy na szpiczaka, białaczkę, którzy otrzymują dosyć agresywne leczenie, także doświadczają tych problemów. Właściwa opieka żywieniowa nad pacjentem, od momentu postawienia diagnozy, jest niezwykle ważna, ponieważ kiedy w trakcie leczenia pacjent jest niedożywiony i brakuje mu składników odżywczych, jego układ odpornościowy słabo odpowiada na terapię. Bywa tak, że leczenie musi być odroczone lub przerwane. Temat żywienia bardzo zazębia się również z kwestią aktywności fizycznej. Wielu pacjentów w trakcie leczenia onkologicznego, rezygnuje z normalnej aktywności, nie zdając sobie sprawy, że to prowadzi do osłabienia mięśni. W połączeniu z problemami żywieniowymi i ubytkiem masy ciała przyczynia się to do słabszej odpowiedzi układu immunologicznego. Dlatego też, zespół opiekujący się pacjentem onkologicznym powinien być interdyscyplinarny, aby zaopiekować się nim od diagnozy, przez etap leczenia, aż do zakończenia rekonwalescencji.
 
Prof. Jerzy Walecki

   Panie Profesorze, wykreował Pan termin neuroonkologia i powołał Pan zespół roboczy radiologów, którzy analizują badania obrazowe pod kątem zmian neurologicznych występujących u pacjentów onkologicznych. Czym dokładnie zajmuje się ten zespół?
 
   Nasze działania w zasadzie nie polegają na rozpoznawaniu zmian, widzimy tylko pośrednie cechy pnia mózgu. Rozpoznawanie wczesnych zmian jest naszą codzienną praktyką, bo na tym polega sens pracy radiologa, w moim przypadku neuroradiologa, że oceniając mózg dodając obciążenie genetyczne, pewne zmiany mogą wskazywać na zachorowanie w przyszłości. Lecz nie jest to naszym kierunkowym działaniem, żeby rozpoznawać zmiany wczesne, ale w czasie leczenia chorób nowotworowych. Podczas niego mamy bowiem do czynienia z wieloma przypadkami i z wieloma procesami, które wiążą się na przykład z indukowaniem przyczajonego nowotworu, rozwojem zmiany nowotworowej lub też zmiany pseudonowotworowej. Na przykład, kiedy pacjent leczony na glejaka otrzymuje leczenie skojarzone i parę miesięcy później pojawia się zmiana ogniskowa, która imituje guz, to jest to tzw. pseudoprogresja, którą jeżeli komuś przyjdzie do głowy zoperować, to mamy dramat, ponieważ to jest martwica, a nie guz. Podsumowując, onkoneurologia zajmuje się dostrzeganiem zmian, które są efektem leczenia skojarzonego czy radioterapii. Np. przy naświetlaniu guzów twarzoczaszki czy szyi pojawiają się zaburzenia widzenia czy zmiany w tylnej jamie czaszki, które powinniśmy zobaczyć i skonsultować z radiologami w sprawie zmiany terapii na Gamma Knife czy radiochirurgię. Tkanka nerwowa jest najwrażliwsza i najważniejsza, dlatego też każda neurotoksyczna akcja chemią czy radioterapią może być dramatem. Naszą misją jest te rzeczy pokazać. Jako, że onkolodzy są naszymi najbliższymi partnerami w działaniu, muszą od nas to usłyszeć. Polskie Towarzystwo Neurologiczne powołało sekcję neurologów współpracujących z onkologami, której członkowie mają szereg ambitnych planów, m.in. stworzenie systemu nadzoru neurologicznego leczonych onkologicznie pacjentów.
 
Lek. Jarosław Kępski

   Panie doktorze, termin kardioonkologia już się przyjął, ale nie ma jeszcze zarejestrowanej takiej specjalizacji. Czy cieszy się ona zainteresowaniem i gdzie młodzi lekarze, chcący się w niej specjalizować, mają szukać ośrodków czy mentorów?
 
   Termin kardioonkologia jest już mocno zakorzeniony w środowisku kardiologów i onkologów, opiekujących się pacjentami onkologicznymi. Mam tę przyjemność pracy w ośrodku onkologicznym z jednym z autorytetów w dziedzinie kardioonkologii, dr hab. n. med. Sebastianem Szmitem. Na co dzień możemy odczuć namacalną potrzebę rozwoju wiedzy oraz jej szerzenia wśród kardiologów na temat onkologii i na temat powikłań onkologicznych. U pacjenta, któremu choroba bądź leczenie onkologiczne indukuje chorobę niedokrwienną, nadciśnienie tętnicze, zaburzenia rytmu czy inne powikłania, to nie są typowe powikłania, jak w ogólnej populacji pacjentów kardiologicznych. Działają tam zupełnie inne mechanizmy – uruchomiony proces zapalny, zastosowanie leków onkologicznych. Taki pacjent jest bardzo skomplikowany. Zgłaszają się do nas koledzy z całego kraju, my również nie możemy dać zawsze klarownej odpowiedzi, kontaktujemy się z kolegami w USA i dopiero po międzynarodowym konsylium możemy jaśniej odpowiedzieć lub przynajmniej coś zasugerować. Zainteresowanie tematem jest ogromne ze względu na rosnącą populację chorych leczących się onkologicznie lub już wyleczonych, u których efekt terapii działa dłużej powodując powikłania. W ramach specjalizacji z kardiologii prowadziłem kursy ,,Onkologia w kardiologii’’. Ponadto widzimy ogromne zainteresowanie tematem kardioonkologii na zjazdach naukowych, chociażby na konferencji Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego odbywają się sesje kardioonkologiczne, gdzie sale są zawsze pełne. Widzimy potrzebę kształcenia młodych lekarzy. W dużych ośrodkach onkologicznych powstaje coraz więcej oddziałów kardioonkologii i w takich miejscach można zdobywać wiedzę i spotykać mentorów, chociażby u nas, w Europejskim Centrum Zdrowia w Otwocku. Wiem też, że ostatnio ten temat podjęła Krajowa Rada ds. Onkologii.
 
Dr n. med. Joanna Czuwara

   Mówiliśmy o potrzebie zespołu interdyscyplinarnego w opiece nad pacjentem onkologicznym. Czy w tym zespole powinien być dermatolog oraz jakie powinny być jego kompetencje?
 
   Miałam okazję konsultować pacjentów w wielu ośrodkach onkologicznych i zauważyłam, że zainteresowanie wiedzą na temat zmian skórnych wśród onkologów jest bardzo duże i przywiązują do nich dużą wagę. W terapiach onkologicznych, zwłaszcza tych innowacyjnych uczymy się działań niepożądanych, jak im zapobiegać, jak je leczyć. Nawet rzadsze powikłania wymagają konsultacji interdyscyplinarnej, ponieważ w dermatologii mamy leki, które mogą zaburzyć funkcjonowanie organizmu i wymagają decyzji, dostosowania terapii onkologicznej. Dobry stan skóry jest nam na co dzień potrzebny, ponieważ skoro wydłużamy pacjentom życie, powinna iść za tym także jego jakość. Skóra posiada swoje warstwy, różne choroby mogą wyglądać tak samo, ale leczymy je zupełnie odmiennie. Zdolność różnicowania tych chorób, często w oparciu o diagnostykę mikroskopową (dermatopatologia), jest ważna dla mnie jako klinicysty, ale też jako dermatopatologa, aby precyzyjnie rozpoznać zmianę. Uczymy się wspólnie, żeby tworzyć później rekomendacje i standardy postępowania. Kompetencje ustala się na początku w oparciu o respekt oparty na przeświadczeniu, że każdy się na czymś odmiennym zna. Dla mnie podstawą jest sentencja: Widzi się tyle, ile się wie. Im więcej będzie interakcji pomiędzy specjalistami, tym więcej się wspólnie nauczymy i rekomendacji wypracujemy.
 
Dr Joanna Filipowska

   Jakie jest Pani zdanie na temat specjalizacji rehabilitacja onkologiczna?
 
   Na razie formalnie nie mamy takiej specjalizacji, a jest to niezwykle ważny obszar wiedzy tworzący jakość życia pacjentów onkologicznych, warto się w nim rozwijać, wymieniać doświadczenia. Uważam, że rehabilitacja onkologiczna ma swoje prawa, potrzeby i wymogi. Oprócz aktualnej wiedzy w pracy z pacjentem onkologicznym bardzo ważne jest doświadczenie i możliwość konsultowania stanu chorego z onkologami. Rehabilitacja onkologiczna jest ważnym elementem opieki onkologicznej. Mamy mało ośrodków rehabilitacji onkologicznej, które mieszczą się przy centrach onkologii. Zapotrzebowanie jest ogromne i systematycznie zwiększa się wraz ze zwiększającą się świadomością naszych pacjentów. Problemem jest także duża trudność w dostępie do rehabilitacji pacjentów onkologicznych poza ośrodkami onkologicznymi. Cieszy mnie, że Krajowa Sieć Onkologiczna daje nadzieję na wprowadzenie rehabilitacji onkologicznej na szerszą skalę, jednak na razie dotyczy ona głównie kobiet z rakiem piersi, a przecież także inne grupy pacjentów onkologicznych potrzebują specjalistycznej rehabilitacji. Im szybciej ją otrzymają tym lepiej, tym lepsza będzie jakość ich życia, krótszy czas powrotu do sprawności.
 
Mgr inż. Iwona Sajór

   Także dietetyk powinien znaleźć stałe miejsce w systemie opieki onkologicznej. Zauważamy, że pacjenci przywiązują coraz większą wagę do żywienia w chorobie nowotworowej, szukają warsztatów na ten temat. W dalszym ciągu brakuje dietetyków klinicznych na oddziałach onkologicznych i co gorsze, czasami pacjenci trafiają też w ręce szarlatanów, którzy obiecują wyleczenie za pomocą cudownego preparatu czy diety. Jak Pani zdaniem powinien wyglądać dostęp do wiedzy o żywieniu onkologicznym dla lekarzy i pacjentów?
 
   Krąży niezliczona ilość mitów na temat żywienia w chorobie nowotworowej. Opieka nad pacjentem onkologicznym w zakresie żywienia to duża odpowiedzialność. Jeśli pacjent usłyszy od personelu medycznego sprzeczne informacje, zacznie szukać informacji na własną rękę. Drugim problemem jest brak uregulowań prawnych w zakresie dietetyki. Niestety, ktoś po ukończeniu nawet kilkudniowego kursu bez żadnego doświadczenia, nie może przedstawiać się jako dietetyk. Po pierwsze, pacjent idąc po poradę i najczęściej płacąc za nią, powinien sprawdzić kompetencje osoby udzielającej porady. Po drugie, nie każdy dietetyk z odpowiednim wykształceniem ma doświadczenie w pracy z pacjentem onkologicznym. Te osoby, które pomagają w redukcji masy ciała, tzw. odchudzaniu, mogą być po prostu nieprzydatne i nie posiadać odpowiednich kompetencji do prowadzenia żywieniowego wsparcia pacjenta z chorobą nowotworową. Od wielu lat prowadzę szkolenia zarówno dla chorych i ich rodzin, jak również dla personelu medycznego, odwiedzam wiele ośrodków, współpracuję z organizacjami pacjentów, aby rzetelną, popartą badaniami naukowymi wiedzę o żywieniu w chorobach onkologicznych, propagować jak najszerzej. Tworzymy też wspólnie materiały edukacyjne. Trudno wymagać, aby lekarz czy pielęgniarka pośród wielu obowiązków informowali pacjentów o szczegółach strategii żywienia, dlatego istnieje pilna potrzeba włączenia dietetyka do interdyscyplinarnego zespołu, zajmującego się pacjentem onkologicznym.
GPO 4/2019

» powrót

©2024 Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych

Projekt i wykonanie: Net Partners