• YouTube
  • Facebook
  • Twiter

Newsletter

Zgoda RODO

Elżbieta z Sanoka Stowarzyszenie „Sanitas”

Dwie wiadomości

Byłam szczęśliwą 54-letnią kobietą, nauczycielką, żoną i matką dwóch córek. W jednym dniu otrzymałam zarówno cudowną jak i dramatyczną wiadomość. To, że miałam zostać babcią było najpiękniejszą informacją, jaką dostałam tego dnia, ale była też i druga, traumatyczna – wynik badania histopatologicznego po zwykłym zabiegu jajnika. Babcia i rak jajnika w jeden dzień. Mieszanka zupełnie skrajnych emocji położyła cień na dzień, który zaczynał się tak pięknie.

   Zadawałam sobie pytanie: Dlaczego teraz, dlaczego ja? Jak mam powiedzieć to rodzinie, córce która spodziewa się dziecka? Początkowo przyjęli to dzielnie. Ja również – jakoś dziwnie – czułam się spokojnie.

   Kiedy podjęłam chemioterapię w brzozowskim szpitalu, zaczęliśmy wiele czytać na temat raka jajnika. Wiadomości, jakie do nas docierały – zwłaszcza statystyki – nie były optymistyczne. Po kolejnych etapach morderczego leczenia chemią przyszły dni załamania, które również przeżywali moi bliscy. Stawałam się coraz słabsza. Próbowałam trzymać się przede wszystkim ze względu na rodzinę, lecz myśli pojawiające się w mojej głowie powodowały żal, smutek, złość i ciągły stres. Dręczyło mnie pytanie: Czy dam radę zobaczyć mojego wnuka … pierwszego wnuka? Wiadomość o tym, że zostanę babcią miała być nie tylko nowym rozdziałem w życiu mojej córki, ale także moim. Życie miało się zacząć na nowo. Dlaczego musiałam właśnie teraz się dowiedzieć o chorobie i dlaczego ona mnie dotknęła? Mijały kolejne miesiące – operacja, chemie. Traciłam nadzieję i bardzo źle się czułam. Nie mogłam zaakceptować choroby. Zamykałam się w pokoju, płakałam, stałam się rozdrażniona, zła, nie chciałam z nikim rozmawiać, nawet z bliskimi. Myśl, że mogłabym nie poznać maleństwa powodowała niewyobrażalny ból.

   Podczas jednego z pobytów w szpitalu, w Dzień Kobiet pielęgniarki rozdały nam zaproszenia na spotkanie niespodziankowe dla wszystkich Pań przebywających na Oddziale Onkologicznym. Rzecz jasna, że nie chciałam pójść. Koleżanka z sąsiedniego łóżka, która utykała na nogę, poprosiła mnie, abym pomogła jej dojść. Zaprowadziłam ją i zostałam. Ten dzień, te dwie godziny zmieniły moje nastawienie. Zmieniło się wszystko… Nie potrafię opisać swoich emocji po tym, co się tam wydarzyło. Oprócz wystąpienia Pani psycholog, która w zwykłych słowach przekazała nam mądre uwagi i ważne informacje, wielu przyjemności kosmetycznych, obejrzałam film o dziewczynie, która nie powinna już żyć. Historia jej walki z rakiem jajnika otworzyła w moim sercu drzwi, przez które wdarły się promienie słońca. Przedstawienie teatralne, które też tego dnia dla nas przygotowano, opowiadało o kobiecie, która miała rodzinę, dwie córki i także była … nauczycielką. Pokazano jej zwycięstwo nad chorobą, w którym zobaczyłam siebie. Nie mogłam powstrzymać łez. Było to dla mnie tak „uzdrawiające”, że aż nierealne. Przeżyłam tak silne doznania, jak tego dnia, kiedy otrzymałam dwie wiadomości: dobrą i złą. Zrozumiałam, że muszę pozbyć się negatywnych emocji. Przecież chcę poznać wnuka, wziąć go na ręce, przytulić, ucałować. Chcę budzić się każdego dnia uśmiechnięta, pragnę żyć, muszę i … będę żyć.

   Kiedy tego samego dnia, moje córki i mąż z wielkim bukietem kwiatów przyszli mnie odwiedzić, mocno przytuliłam wszystkich po kolei, nie mogąc powstrzymać łez, a zaraz po tym zaczęłam się śmiać jak mała dziewczynka. Nie wiem skąd, ale wtedy wiedziałam, że wszystko skończy się dobrze. Uda mi się. Nie poddam się. Miny moich bliskich wyrażały zdumienie nie do opisania. Patrzyli na mnie jakbym zwariowała. Kiedy wyjaśniłam im, dlaczego tak się zachowuję, co się wydarzyło w moim wnętrzu, zrozumieli.

   Już po wyjściu ze szpitala, kiedy jeszcze leczenie nie dobiegło końca, byłam zdrowa. Każdy dzień był dla mnie radością. Czułam na policzku przyjemność z każdego podmuchu wiatru. Spędzałam więcej czasu z bliskimi, ze znajomymi. Nim się obejrzałam włosy zaczęły odrastać, leczenie się zakończyło, wyniki były bardzo dobre, a ja spacerowałam z moim wnuczkiem, uśmiechając się do niego. To maleństwo nawet nie wie, jak ważną rolę odegrało w moim życiu. Myśli o nim były bolesne, ale też dawały nadzieję i chęć walki.
 
Obejrzałam film o dziewczynie, która nie powinna już żyć. Historia jej walki z rakiem jajnika, otworzyła w moim sercu drzwi, przez które wdarły się promienie słońca. Przedstawienie teatralne, które też tego dnia dla nas przygotowano, opowiadało o kobiecie, która miała rodzinę, dwie córki i także była … nauczycielką. Pokazano jej zwycięstwo nad chorobą, w którym zobaczyłam siebie. Nie mogłam powstrzymać łez.
 
   Dziś cieszę się życiem, każdym dniem, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

   Kiedy tylko mogę i jest potrzeba chętnie pomagam i angażuję się w działania Stowarzyszenia „Sanitas”, które wówczas było organizatorem spotkania „Piękna w chorobie”. W tamten dzień, kiedy zobaczyłam film i przedstawienie, poznałam zwycięską historię walki kobiet z rakiem jajnika i spotkałam cudowną Panią psycholog, otrzymałam tak wiele: wiarę, nadzieję i radość życia. Teraz chcę im za to podziękować, a działania dla „Sanitas” są dla mnie również osobistym spełnieniem.

GPO Wydanie specjalne nr 2

» powrót

©2025 Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych

Projekt i wykonanie: Net Partners