• YouTube
  • Facebook
  • Twiter

Newsletter

Zgoda RODO

Teresa Zielińska

Staram się pogodnie patrzeć na świat

Teresa Zielińska, korektorka w wydawnictwach prasowych, obecnie emerytka. Lubi literaturę, dobre kino, spotkania towarzyskie oraz pracę na działce. GIST zdiagnozowano u Pani Teresy w 2000 roku, ale jak mówi – Oswoiłam się z myślą o chorobie i dodaje – staram się pogodnie patrzeć na świat.

Moja reakcja na wiadomość o chorobie
   Diagnoza lekarza, który powiedział, że choruję na nowotwór, zabrzmiała dla mnie jak wyrok. Byłam zrozpaczona i czułam się bezsilna. Mój ojciec zmarł z powodu guza mózgu, więc byłam pewna, że powtarza się najgorszy scenariusz. Miałam pretensje do losu, porzuciłam wszystkie własne plany, za to obsesyjnie myślałam o tym, jak będzie wyglądało życie moich najbliższych beze mnie. Ale pierwszy szok szybko minął, zaczęłam panować nad moimi emocjami, w czym ogromny udział miał mój syn – psycholog. Rozmowy z nim pomogły mi otrząsnąć się z czarnych myśli. Postanowiłam dowiedzieć się więcej na temat GIST i wytrwale szukałam informacji na temat tej choroby, sposobów jej leczenia i rokowań.
 
Oswoiłam się z myślą o chorobie
   Poświęciłam wiele czasu na czytanie wspomnień ludzi chorych na nowotwory, którzy walczyli z rakiem i pokonali go. Ta lektura dodała mi siły i pozwoliła oswoić się z chorobą. Najbardziej jednak pomogło mi wsparcie mojej rodziny, zwłaszcza męża i syna, oraz przyjaciół i znajomych.
 
Historia choroby
   W 2000 roku z ostrym bólem brzucha trafiłam do szpitala, gdzie po długich badaniach zdiagnozowano guz żołądka. Usunięto go operacyjnie wraz ze znaczną częścią żołądka. Wynik badania histopatologicznego był bardzo optymistyczny. Po przebytym okresie rekonwalescencji wróciłam do pracy i do 2003 roku właściwie wszystko było w porządku.
   Okresowo wykonywana gastroskopia nie pokazywała żadnych zmian. Latem 2003 roku poczułam się gorzej, straciłam apetyt, byłam bardzo osłabiona. Badanie USG pokazało trzy guzy w jamie brzusznej. Po raz kolejny znalazłam się w szpitalu i poddałam operacji. Udało się zoperować dwa guzy, trzeci z powodu niedostępności nie został zoperowany. Badanie patomorfologiczne określiło, że guzy były złośliwe, ale nie określiło jednoznacznie ich rodzaju. Kilka tygodni później trafiłam do Kliniki Nowotworów Tkanek Miękkich i Kości w Centrum Onkologii w Warszawie. Tu zbadano próbki pobrane podczas obu operacji; wynik rozwiał wszelkie wątpliwości. Byłam chora na GIST.
 
Leczenie imatynibem
   Zostałam zakwalifikowana do leczenia imatynibem. Po czterech miesiącach tomografia wykazała, że guz w wątrobie zmniejszył się i będzie można go usunąć. W maju 2004 r. przeszłam operację w Klinice Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby Akademii Medycznej w Warszawie. Po operacji nastąpiła remisja, ale nadal muszę przyjmować imatynib, który jest moją nadzieją i zabezpieczeniem przed nawrotem GIST. Przebyte operacje pozostawiły ślady w moim organizmie, co spowodowało, że musiałam przejść na rentę. Odczuwam niestety działania uboczne leczenia, ale umiem już je przewidywać i spokojnie znosić, a kiedy dolegliwości mijają, żyję w miarę aktywnie. Niepokoi mnie tylko, czy dostanę kolejną porcję leku, który jest moją nadzieją na dalsze życie.
 
Jak żyć z chorobą?
   Wiadomość o chorobie nowotworowej wstrząsnęła mną i moją rodziną. Musiałam przebudować swoje życie, przestałam pracować i robić dalekosiężne plany. Koncentruję się na rzeczach mniej odległych w czasie: huczny sylwester z mężem i przyjaciółmi, wczasy, wspólny wyjazd zagraniczny, obrona doktoratu syna. Od maja moje myśli i energię poświęcam działce, na której wypoczywam i odrywam się nieco od codzienności. Poza tym chodzę często do kina, spotykam się z przyjaciółmi, mam wreszcie dużo czasu na czytanie. Nauczyłam się odnajdywać w każdym nowym dniu przynajmniej jeden powód, aby uznać go za udany. Ani przez chwilę nie przestałam dbać o fryzurę, makijaż, ubiór. Mam ogromne wsparcie ze strony przyjaciół i najbliższych, to dodaje siły. Przeszli oni ze mną wszystkie operacje, podtrzymywali psychicznie i robią to nadal. Wiem, że mogę się do nich zwrócić w trudnych chwilach, wyżalić, co zawsze przynosi mi wielką ulgę. Wydaje mi się, że moja choroba, która jest da mnie niezwykle bolesnym doświadczeniem, wzmocniła mnie wewnętrznie i wzbogaciła o „życiową mądrość”. Często koleżanki zwracają się do mnie w trudnych sytuacjach, prosząc o radę, a ja cieszę się, że mogę dać im wsparcie. Staram się pogodnie patrzeć na świat i to pomaga mi przezwyciężyć lęk przed przyszłością.
 
Teresa Zielińska


GPO 1/2016

» powrót

©2025 Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych

Projekt i wykonanie: Net Partners