Bogdanol
Droga przez mękę
Nie dość, że jestem chory, to jeszcze muszę pokonać piętrzenie przeszkód w załatwianiu wszelkich spraw związanych z leczeniem – pisze pacjent podpisujący się pseudonimem Bogdanol, którego historia jest klasycznym przykładem drogi przez mękę, problemów i trudności, z jakimi boryka się duża część pacjentów z rakiem stercza w Polsce. Ludzi w większości starszych, których nie stać na prywatne wizyty u specjalisty i dokupywanie środków chłonnych.
Od połowy 2014 roku byłem zaniepokojony nasilaniem się konieczności częstego nocnego korzystania z toalety. Lekarz pierwszego kontaktu skierował mnie do urologa. Na wizytę u tego specjalisty czekałem trzy miesiące.
Urolog skierował mnie na badanie krwi i oznaczenie markera PSA, który wyniósł 6,6 ng/ml. Ponieważ skończył się limit przyjęć do urologa, nie miał kto odczytać wyników badań. Starałem się więc dostać do urologa w Centrum Onkologii, i znów musiałem odczekać swoje w kolejce. Uroonkolog zaproponował wykonanie biopsji. Wykryto raka prostaty.
Byłem zdenerwowany tą informacją, ponieważ nie miałem żadnych dolegliwości bólowych, ani trudności w oddawaniu moczu...
W klinice zaproponowali mi: naświetlanie, brachoterapię lub radykalne usunięcie prostaty. Zależy, do którego specjalisty się zwróciłem o konsultację. Nie odbyło się konsylium, które pomogłoby mi podjąć decyzję. Nie wiedziałem, którą metodę leczenia wybrać, która była dla mnie najlepsza. W końcu decyzję podjęła za mnie córka. Wybrała zabieg prostatektomii. Ponieważ mam bolesny kręgozmyk (po wypadku komunikacyjnym) urolog wymagał zgody na operację od neurologa i ortopedy (po operacji istniała możliwość paraliżu od pasa w dół).
W styczniu 2015 roku przeszedłem przeprowadzoną laparoskopowo operację, która trwała około trzech godzin. Po przebudzeniu odczułem ulgę, ruszałem nogami. Wyszedłem ze szpitala z cewnikiem i workiem na zbiórkę moczu.
Szpital rutynowo skierował mnie na badania histopatologiczne do Zakładu Patomorfologii wyciętą prostatę. Wielokrotnie dopytywałem się w klinice, czy już są wyniki badania histopatologicznego (termin do dwóch tygodni), ale wyników ciągle nie było. Uważałem, że brak wyników wskazuje na moją złą sytuację zdrowotną, dlatego tak długo trwało badanie. Znów wielotygodniowe zdenerwowanie i nerwowa atmosfera. Po trzech tygodniach, zdenerwowany, z własnej inicjatywy udałem się osobiście do laboratorium Zakładu Patomorfologii, gdzie dowiedziałem się że materiał zaginął. Ostra wymiana zdań w laboratorium i skarga do kierownika Katedry poskutkowała tym, że na drugi dzień mój materiał do badania odnalazł się. Wynik szczęśliwie wskazywał na radyklane usunięcie raka.
Po wyjęciu cewnika okazało się, że mam pooperacyjne nietrzymanie moczu. Przeszedłem przez procedurę załatwiania środków chłonnych, których jest stanowczo za mało i muszę je dokupywać, co oznacza dodatkowe koszty w budżecie emeryta. W dodatku szpital po zabiegu pozostawia pacjentów samych ze swoimi problemami i pytaniami, a dostanie się do urologa trwa miesiące.
Wstąpiłem więc do Sekcji Prostaty Stowarzyszenia UroConti i już mam trochę łatwiej w załatwianiu wielu spraw. Otrzymuję odpowiednią literaturę, mogę porozmawiać z konsultantem medycznym, uczęszczam na wykłady i prelekcje specjalistów organizowane przez Stowarzyszenie. Mam coraz większą wiedzę na temat mojej dolegliwości, co wyjaśnia wiele nurtujących mnie problemów. Stowarzyszenie organizuje gimnastykę specjalistyczną dla osób z NTM, niestety ja z niej nie mogę skorzystać ze względu na kręgozmyk w odcinku lędźwiowym.
Do dnia dzisiejszego muszę korzystać ze środków chłonnych. Pacjenci z nietrzymaniem moczu mają refundowaną przez NFZ zniżkę ceny (limit) tylko na 60 szt. miesięcznie. Co oznacza dwie sztuki na dobę... kto oddaje mocz dwa razy na dobę? Co miesiąc muszę odstać w kolejce do lekarza pierwszego kontaktu, aby wypełnił i podpisał specjalny druk zapewniający zniżkę na te środki. Druk ten potwierdzony przez NFZ upoważnia do zakupu środków ze zniżką. Lekarz może, co prawda wypełnić druk na 3 miesiące, ale nie stać mnie na wykupienie środków od razu na cały kwartał.
Wykonuję też badania kontrolne PSA i aby otrzymać skierowanie muszę zapisać się do urologa. Oczywiście terminy oczekiwania są długie, a w tym roku limit wizyt u urologa został już wyczerpany. No i muszę parę godzin odstać w kolejce zanim zostanę przyjęty.
Żaden z badających mnie dotąd urologów nie jest w stanie powiedzieć, czy i kiedy mogę się pozbyć dolegliwości NTM. Moje życie stało się uciążliwe, szczególnie gdy dłużej nie mam dostępu do toalety, gdy jadę autem, jestem na dłużej trwających zajęciach, spotkaniach. W pozostałych sytuacjach jestem w pełni sprawny. Mam ten komfort, że mieszkam w dużym mieście, bo co mają robić pacjenci mieszkający w małych miasteczkach lub na wsi, gdzie nie mogą dopilnować terminów wizyt, i mają utrudniony dostęp do specjalistów.
Bogdanol
GPO 4/2017
GPO 4/2017