Trzeba włożyć dużo pracy w naukę poruszania się za pomocą protezy
2019-11-08
Dariusz Wilczak, technik ortopeda, absolwent Technikum Ortopedycznego w Poznaniu, ukończył Wojewódzkie Warsztaty Ortopedyczne w Świebodzinie. Obecnie współwłaściciel i dyrektor ds. Zaopatrzenia Ortopedycznego Ortocentrum w Warszawie. Od 27 lat pracuje z osobami z dysfunkcjami narządu ruchu. Od ponad 15 lat zajmuje się prowadzeniem szkoleń z zakresu protetyki kończyn dolnych i górnych, rozpowszechniając wśród polskich protetyków nowe technologie pojawiające się w tej branży.
Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych i Fundacja Wygrajmy Zdrowie, dofinansowała jakiś czas temu protezę Marcinowi Kusińskiemu. Dziękując za wsparcie, Marcin powiedział: „Nie zdajecie sobie sprawy, ale uratowaliście mi życie”. Czy rzeczywiście w takim wymiarze można mówić o protezach, czy odpowiednia proteza może uratować życie?
W każdym przypadku jest trochę inaczej. Marcin reprezentuje grupę użytkowników protez, którzy są bardzo aktywni. Jest młody, pracuje zawodowo, uczy się, zdobywa nowe umiejętności. Dla niego brak protezy oznacza unieruchomienie w domu. W tym znaczeniu jest to ratowanie życia, ponieważ będąc stale w domu, życie mu po prostu przemija. Poza tym Marcin zakończył już leczenie i była to jego kolejna proteza. Większość pacjentów wykonuje protezy w trakcie leczenia. W ich przypadku, stwierdzenie, że wraz z protezą dajemy im życie, ma jeszcze większe znaczenie. Np. aktualnie współpracujemy z pacjentem, który dzięki protezie spędził wakacje z rodziną, zaplanował podróż do Australii, podjął pracę zawodową – cały czas będąc w procesie leczenia onkologicznego. To, czego dokonuje na co dzień dzięki sobie to 99%, ale bez tego 1%, który stanowi właściwa proteza, byłoby mu z pewnością znacznie trudniej funkcjonować w sposób jaki sobie zaplanował.
Proteza jest wyrobem indywidualnym, dostosowanym do sytuacji życiowej i klinicznej pacjenta. Czym dla protetyków, jest jej odpowiedni dobór, dopasowanie i wykonanie? Czy jest to zawód, który można nazwać sztuką?
Nowoczesne protezy wykonuje się inaczej, niż te 50 lat temu. Kiedy rozpoczynałem pracę w 1992 r., protezy były wykonywane w taki sposób, że 80% protezy trzeba było wykonać fizycznie, rękoma. Kupowaliśmy tylko dwa elementy, które były dostępne jako półprodukty. Obecnie jest inaczej.
Dzisiaj w większości przypadków kupuje się komponenty na zasadzie klocków Lego, które składa się w całość. Ich złożenie nie jest oczywiście tak łatwe jak Lego. Elementem protezy, który robimy od podstaw jest lej protezowy. Łączy on fizycznie osobę bez części lub całej kończyny z protezą. W ramach naszej małej branżowej rewolucji technologicznej otrzymaliśmy do dyspozycji duży wybór nowoczesnych materiałów, które pozwalają nam lepiej dobrać technologię wykonania leja protezowego do indywidualnych potrzeb użytkownika. Kompozyty włókien szklanych i węglowych, wszelkiego rodzaju materiały termoplastyczne, wysokiej klasy aluminium, stal i tytan są podstawą naszej pracy w większości zakładów ortopedycznych. Można używać tych materiałów tworząc protezy będące małymi dziełami sztuki, ale użytkownicy oczekują od nas, że będziemy sprawnymi rzemieślnikami, którzy mają otwarte głowy i potrafią współpracować z nimi w procesie wykonywania zaopatrzenia ortopedycznego dla nich.
Jaką proponuje Pan protezę dla osoby aktywnej, osoby ekstremalnie aktywnej, tak jak Marcin, a jaką, np. dla starszej osoby, która wychodzi tylko na spacery?
Jest trochę trudniej, a zarazem prościej niż kiedyś. Prościej dlatego, że mamy duży wybór produktów. Marcin, który wykonuje wiele czynności, ma tak naprawdę dwie protezy – jedną do funkcjonowania na co dzień, a drugą ze stopą do biegania. Trudniej jest dlatego, że ciężko jest zrobić protezę do wszystkiego. Fajnie nam się pracuje z doświadczonymi użytkownikami, którzy realnie pomagają nam w znalezieniu tego złotego środka. Im większa aktywność, tym większe wymagania odnośnie wytrzymałości i funkcjonalności protezy. Niestety rośnie też cena takiego produktu, co często jest przeszkodą nie do przeskoczenia. Każdy komponent protezy jest przypisany do konkretnej grupy użytkowników. Na podstawie wywiadu uzyskujemy wiedzę na temat potrzeb danej osoby i możemy jej zaproponować (często z opcją przetestowania) te elementy protezy (stopy, stawy kolanowe), które najlepiej się sprawdzą w jej przypadku. Wybór należy do pacjenta.
Jakie możliwości dostępu mają pacjenci do odpowiednich dla nich protez? Na ile refundacja pozwala zaopatrywać się w taką protezę, jaka jest im potrzebna? Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że każda proteza z biegiem czasu ulega zniszczeniu i trzeba ją wymienić na nową?
Dofinansowanie do protez zmieniło się na lepsze przez ostatnich kilka lat, ale nadal nie jest to sytuacja, którą można porównywać do możliwości, jakie mają pacjenci z Niemiec, Szwecji, Wielkiej Brytanii czy choćby Czech. Są tam odmienne realia opieki zdrowotnej, od tych w których my żyjemy.
W Polsce często polegamy na tymczasowych programach dofinansowań do protez, które mogą zniknąć tak samo niespodziewanie, jak się pojawiły, a środki z NFZ to zdecydowanie za mało, aby zbudować jakąkolwiek sensowną protezę.
Refundacja w Polsce na dwie podstawowe protezy, które się najczęściej wykonuje, czyli przy amputacji poniżej stawu kolanowego i powyżej stawu kolanowego, wynosi odpowiednio 3,5 tys. i 5,5 tys. zł. Co do realnych kosztów protezy, zależy to od konkretnego pacjenta. W przypadku starszej osoby po amputacji podudzia, której sprawność jest ograniczona, koszt protezy to kilkanaście tys. zł. Natomiast na tym samym poziomie amputacji, osoba ekstremalnie aktywna, uprawiająca chociażby rekreacyjnie sport, powinna mieć dwie protezy, gdzie koszt każdej to nawet kilkadziesiąt tys. zł. Proteza osoby, która wykorzystuje ją bez zbytniego przeciążania komponentów, np. do pracy biurowej także się zużywa. Z refundacji na protezę można skorzystać raz na 3 lata, a wykonanie naprawy takiej protezy przedłuża jej okres użytkowania, co sprawia, że ludzie wolą doczekać do końca okresu używania niesprawnej w pełni protezy i wykonać nową w ustawowym terminie.
Wykonujecie też protezy dla dzieci, które przecież szybko rosną i zmieniają się ich parametry fizyczne? Można modyfikować te protezy?
Protetyk zawsze myśli, dla kogo wykonuje protezę. Robi sobie furtkę. Jeśli chodzi o dzieci, zawsze robimy protezy w taki sposób, żeby służyła jak najdłużej, aby ograniczyć wydatki. W okresach, kiedy dziecko dynamicznie rośnie, przygotowujemy ją tak, aby niejako rosła wraz z nim. Do pewnego momentu się to udaje, lecz przychodzi czas, kiedy trzeba protezę wymienić. Dzieje się to dużo częściej niż u dorosłych – u dzieci proteza służy nie dłużej niż rok.
Jak wygląda Wasza współpraca z lekarzami, ortopedami, rehabilitantami zajmującymi się pacjentem w okresie leczenia szpitalnego?
Generalnie współpraca z kadrą lekarską jest jeszcze mocno ograniczona. Niewiele jest ośrodków medycznych, które na etapie przygotowywania pacjenta do amputacji lub tuż po niej, kontaktują się z nami, aby się skonsultować. Ostatnio zdarzył mi się taki kontakt w sprawie pacjentki ze szpitala w Białymstoku co jest wartościowe zarówno dla tej Pani, jak i dla nas. Nie ma tu jednak żadnej reguły, która by działała. Zespoły interdyscyplinarne, które są standardem, np. w Szwecji, ale nie tylko, to dla nas nadal sfera marzeń.
Pana praca wymaga na co dzień dużego taktu, empatii. Jak sobie radzicie z współpracą z pacjentem, jego czasami trudnymi emocjami?
Każdy, kto wykonuje ten zawód, nabiera z czasem pewnej odporności. Wydaje mi się jednak, że dobry protetyk powinien trochę przejmować się swoim pacjentem. Wielokrotny kontakt, nieodzowny podczas pracy nad protezą, powoduje stworzenie relacji, które mogą pomóc w naszej pracy, w procesie rehabilitacji, dając wrażenie, że razem uczestniczymy w procesie wykonania zaopatrzenia protetycznego. Od jakiegoś czasu są dostępne szkolenia z psychotraumatologii, również dla protetyków. Miałem okazję w nich uczestniczyć i takie szkolenia przydają się w naszej pracy. Idealnie jest, gdy odbywa się ono na początku pracy zawodowej, pomagając lepiej zrozumieć osoby, z którymi pracujemy.
Wykonuje Pan zawód, który można uznać za niszowy. Co spowodowało, że Pan go wybrał?
To jest absolutny przypadek. Wychowałem się w miejscowości, gdzie był zakład ortopedyczny. Były one na tyle rzadkie w kraju, że ta praca wydawała mi się ciekawa. Dzisiaj, aby pracować w tym zawodzie, najlepiej ukończyć fizjoterapię, a później dokształcić się w technikum ortopedycznym lub bezpośrednio w miejscu pracy, uczestnicząc w kursach i szkoleniach organizowanych na całym świecie. Pomocne są też studia z zakresu inżynierii biomedycznej, biomechaniki, dające dobre podstawy do nauki tego zawodu. Natomiast nie ma takiego systemu nauczania w Polsce, który przygotowywałby do zawodu protetyka. Dawniej były 5-letnie technika, które dawały dobrą podstawę do wykonywania tego zawodu.
Co chciałby Pan przekazać od siebie pacjentom onkologicznym, stojącym przed problemem wyboru protezy?
Obecnie eksponowany jest przekaz do pacjentów, że jedynie najbardziej nowoczesne rozwiązania spełnią ich wymagania. Stąd często chorzy uważają, że jeżeli nie będą mieć protezy opartej na komponentach elektronicznych, nie będą mogli poruszać się. Oczywiście protezy te są niezawodne w kontekście bezpieczeństwa. Ale znaczna część osób znakomicie sobie radzi z protezami wykonanymi z komponentów nie opartych na elektronice, które także mogą być bardzo nowoczesnymi konstrukcjami. Dlatego trzeba się skupić na tym, aby dobrze przygotować się do protezowania, słuchać fizjoterapeuty, protetyka. Warto też nabywać wiedzę na temat dostępnych rozwiązań protetycznych, kontaktować się z osobami już stosującymi protezy. Przede wszystkim, trzeba włożyć dużo pracy w naukę poruszania się za pomocą protezy. Fizjoterapeuta i protetyk to swojego rodzaju tandem i ich współpraca z osobą po amputacji, szczególnie jeśli pracują wspólnie, jest nie do przecenienia.
Chciałbym, aby pacjenci pamiętali o tym, że to człowiek zarządza komponentami protezy i to od jego umiejętności zależy bezpieczeństwo i jakość poruszania się. Chciałbym, aby wszyscy pacjenci mieli w swoim zasięgu elektroniczne protezy i aby był to ich świadomy wybór, ale to nierealne w Polsce, jak i na całym świecie.
GPO 4/2018